Syryjskie wojsko ostrzelało w nocy ze środy na czwartek syryjskie miasto Tall Kalach przy granicy z Libanem. Jednocześnie Syria potępiła sankcje nałożone przez USA na prezydenta Baszara Asada i innych przedstawicieli władz w Damaszku w reakcji na brutalne tłumienie prodemokratycznych protestów.
Według państwowej telewizji syryjskiej, powołującej się na "oficjalne źródło", sankcje są wymierzone w naród syryjski i "służą interesom Izraela".
Na podstawie zarządzenia prezydenta Baracka Obamy i amerykańskiego Ministerstwa Skarbu w środę zamrożono w bankach USA aktywa prezydenta Asada i sześciu jego najbliższych współpracowników. Są wśród nich m.in.: wiceprezydent Faruk esz-Szaraa, premier Adel Safar i minister spraw wewnętrznych Mohammad Ibrahim esz-Szaar.
Jednocześnie Amerykanom i firmom amerykańskim zakazano dokonywania jakichkolwiek transakcji biznesowych ze wspomnianymi osobami.
Zdaniem obserwatorów, amerykańskie sankcje są sygnałem zmiany dotychczasowej ugodowej polityki Waszyngtonu wobec dyktatury Asada. Na początku niepokojów w Syrii, gdy policja krwawo tłumiła już protesty uliczne, sekretarz stanu Hillary Clinton powiedziała, że Ameryka uważa Asada za "reformatora". Administracja długo nie potępiała brutalności reżimu.
Ostrzał miasta
W świetle najnowszych wieści z Syrii, również tych z Tall Kalach, tezy o "reformatorskiej" twarzy Asada nie sposób obronić. W nocy, kilka godzin po nałożeniu amerykańskich sankcji, na to 70 tys. miasto spadły kolejne pociski.
W rezultacie ostrzału do wczesnych godzin rannych liczba ofiar oblężenia miasta trwającego od 5 dni wzrosła do 34.
Syryjczycy uchodzący w ostatnich dniach do Libanu opisywali makabryczne sceny mordowania ludzi w Tall Kalach. W ciągu minionych dwóch tygodni 5,5 tys. rodzin z tego miasta i okolic schroniło się w sąsiednim Libanie. Miasto to leży w znanym rejonie przemytniczym i wielu jego mieszkańców posiada broń.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: EPA