Obama rzuca swój kościół

Aktualizacja:

Sztab Baracka Obamy powiadomił w sobotę, że ubiegający się o stanowisko prezydenta USA polityk odszedł po 20 latach z kościoła w Chicago kierowanego przez kontrowersyjnego pastora Jeremiaha Wrighta. Obama nie uzasadnił swojej decyzji.

Rzecznik kampanii Robert Gibbs powiedział, że Obama w ostatnich dniach przesłał do chicagowskiego kościoła list ze swoją rezygnacją.

Barack Obama przyznał, że odejście z kościoła nie było dla niego proste. - To nie była łatwa decyzja, podejmuję ją z dużym smutkiem - powiedział Obama. Kościół, który porzucił "był tym, w którym odnalazłem Jezusa, gdzie ożeniłem się, gdzie nasze dzieci zostały ochrzczone" - dodał ubiegający się o nominację do fotela prezydenckiego kandydat Partii Demokratycznej.

W kwietniu burzę wywołały publiczne wypowiedzi duchownego którego Obama określał jako swego religijnego przewodnika. Pastor oskarżył Amerykę o rasizm, agresywną politykę zagraniczną i celowe rozprzestrzenienie epidemii AIDS wśród Afroamerykanów.

Chociaż Obama odciął się od tych poglądów, to afera z kontrowersyjnym pastorem zaszkodziła jego popularności wśród wyborców Partii Demokratycznej.

Potrzeba więcej delegatów do nominacji

Tymczasem Partia Demokratyczna ustaliła w sobotę (czasu lokalnego) kompromis w sprawie wyników prawyborów w stanach Michigan i Floryda. Delegaci z tych stanów wezmą udział w letniej konwencji przedwyborczej Demokratów, ale ich głosy będą się liczyć jako pół.

Podniesiono też, do 2118, liczbę delegatów na konwencję niezbędną do uzyskania nominacji partii na kandydata w listopadowych wyborach prezydenckich.

Władze partii uznały w sobotę liczbę 69 delegatów z Michigan dla senator z Nowego Jorku Hillary Clinton i 59 dla jej rywala Baracka Obamy. Na Florydzie uznano 105 delegatów dla Clinton i 67 dla Obamy. Ich głosy - a także głosy tzw. superdelegatów z tych stanów - będą liczyć się po połowie.

Porażka Clinton

Sobotnia decyzja oznacza porażkę Hillary Clinton, która zabiegała, by na konwencję wysłano wszystkich delegatów wyłonionych w prawyborach w obu stanach z pełnym prawem głosu. Pani Clinton traci tym samym szanse na pokonanie dystansu dzielącego ją od Obamy w walce o nominację z ramienia Demokratów.

Zdecydują superdelegaci

Chociaż USA czekają jeszcze prawybory w Montanie, Południowej Dakocie i Portoryko, to o wyniku wyścigu do nominacji zadecydują ostatecznie superdelegaci. Są to politycy partii, którzy głosując na konwencji nie są związani wynikami prawyborów, w odróżnieniu od delegatów zwykłych, rozdzielanych kandydatom proporcjonalnie w zależności od rezultatów prawyborów.

Agencja Associated Press szacuje, że biorąc pod uwagę tych superdelegatów, którzy już ogłosili, kogo poprą, Obamie przypada 32 delegatów z Michigan i 36 z Florydy. Pani Clinton zaś zyskuje odpowiednio 38 i 56,5 delegatów. Łącznie liczba delegatów zdobytych przez Obamę wzrosła do 2052; pani Clinton ma ich 1887,5.

Prawybory w Michigan i na Florydzie odbyły się w styczniu, ale kierownictwo Partii Demokratycznej nie chciało uznać ich wyników, bo oba stany przyspieszyły termin prawyborów bez jego zgody.

Źródło: PAP, lex.pl