Masz dane w Megaupload? W czwartek mogą zniknąć

 
Tylko tyle pozostało do zobaczenia pod adresem megauploadFBI

Miliony plików, które zostały wgrane na serwery przez użytkowników serwisu Megaupload, mogą bezpowrotnie zniknąć już w czwartek - donosi BBC. Jednocześnie nie ma do nich dostępu, nie można ich więc wydostać. Nawet FBI twierdzi, że nie ma uprawnienia do manipulowania prywatną zawartością serwerów. Jednocześnie ta sama agenda blokuje do nich dostęp.

Od 19 stycznia, kiedy w Nowej Zelandii aresztowano właściciela Megaupload i jego współpracowników za masowe łamanie praw autorskich, dostęp do zasobów serwisu jest zablokowany. Poza zapewne znaczną ilością nielegalnych materiałów, na czym opiera się oskarżenie, na serwerach około 150 milionów użytkowników zgromadziło także masę prywatnych i legalnych danych.

Fizycznie pliki wgrane do Megaupload lądowały m.in. na serwerach wynajmowanych od poddostawców. Za tę usługę należy regularnie płacić, czego zamknięty serwis nie jest już w stanie robić, ponieważ amerykańscy prokuratorzy zajęli jego konta.

Jak poinformował prawnik Megaupload Ira Rothken, dane co najmniej 50 milionów użytkowników serwisu mogą zostać przez to skasowane. Z listu od amerykańskich prokuratorów wynika, że nieopłacani poddostawcy - Carpathia Hosting i Cogent Communications Group - mogą zacząć usuwać pliki już w czwartek.

Żadna z tych firm nie odpowiedziała na maile w tej sprawie wysłane przez BBC.

Wypracują sensowne rozwiązanie?

Rothken mówi, iż władze poinformowały, że skopiowały z serwerów część plików, ale fizycznie nie przenosiły serwerów. Posiadane nakazy przeszukania mają nie pozwalać na taki krok. Prawnik twierdzi, że stara się wypracować z właścicielami serwerów jakieś rozwiązanie, aby uniknąć usunięcia pików.

Rothken przyznaje, że poza obroną własności klientów Megaupload, zapisane dane mogą mieć też bardzo duże znaczenie w procesie sądowym. Bez nich firmie będzie o wiele trudniej się bronić.

Czeka na ekstradycję

Właściciel Megaupload, Kim Dotcom, czeka teraz w sądzie na ekstradycję do USA. W Stanach jego sprawą ma zająć się Robert S. Bennet, który bronił już m.in. Billa Clintona w sprawie o molestowanie Pauli Jones.

Jeśli Dotcom, w zasadzie Kim Schmitz, zostanie skazany, grozi mu do 20 lat więzienia.

Źródło: BBC, Fox News

Źródło zdjęcia głównego: FBI