Dwaj mężczyźni, którzy przeżyli zejście lawiny na hotel we włoskiej Farindoli, w chwili katastrofy byli poza budynkiem. To oni wezwali służby na pomoc. Nad ranem zostali uratowani przez służby. Byli mocno wychłodzeni, ale są w dobrej kondycji. O wszystkim opowiedzieli dziennikarzom "La Repubblica".
Dwaj mężczyźni Giampiero Parete i Fabio Salzettana chwilę przed zejściem lawiny wyszli przed hotel i naprawiali samochód. - Jestem bezpieczny, bo wyszedłem po coś do samochodu - powiedział lekarzom 38-letni Parete.
Rodzina mężczyzny - syn i żona - nadal znajdują się we wnętrzu zawalonego hotelu.
- Przyszła lawina i przysypał mnie śnieg - powiedział Parete. - Udało mi się jednak wydostać na powierzchnię - dodał.
Walizki były już w lobby, goście mieli wyjechać
Mężczyzna wspominał, że zobaczył samochód, który nie został przysypany przez śnieg, więc wsiadł do środka i razem z kolegą czekał na ratowników. Ci dotarli dopiero po wielu godzinach ze względu na fatalne warunki pogodowe, zerową widoczność i śnieżycę. Musieli na nartach przedzierać się niemal 10 km.
Wychłodzeni mężczyźni trafili do szpitala w Pescarze, ale ich stan zdrowia jest dobry.
Pracownik hotelu Quintino Marcella nie był już na miejscu w chwili katastrofy, ale w rozmowie z "La Repubbliką" mówił, że turyści mieli opuścić hotel, ale czekali na pług śnieżny, który oczyściłby drogę i pozwolił im na wyjazd z hotelu.
Wyjaśnił, że goście znieśli już walizki do lobby. Ze względu na zagrożenie lawinowe wszyscy - jak przekonywał - chcieli wyjechać w środę.
Lawina zeszła na hotel
W środę w pobliżu masywu Gran Sasso zeszła lawina, która przykryła Hotel Rigopiano.
Wszystko wskazuje na to, że masywna lawina zeszła na hotel w rezultacie serii silnych wstrząsów sejsmicznych, jakie w środę wystąpiły w środkowych Włoszech. Ich magnituda wynosiła ponad 5.
W górskim hotelu, położonym na wysokości 1200 metrów nad poziomem morza, było około 30 osób. Ich los nie jest znany.
Autor: pk\mtom / Źródło: La Repubblica, Reuters