Coraz mniejszy budżet zmusza hiszpańską marynarkę do szukania nadzwyczajnych oszczędności. Rozważane jest wycofanie okrętu flagowego floty lotniskowca Principe de Asturias i sześciu starszych fregat, czyli niemal połowy nawodnej siły bojowej floty. To nie ostatni problem hiszpańskich marynarzy wywołany poważnym kryzysem budżetu kraju.
Ogólnie wydatki Hiszpanii na wojsko w ciągu ostatnich czterech lat spadły o 25 procent. W 2012 roku siły zbrojne dostaną niemal dziewięć procent pieniędzy mniej niż w 2011. Oznacza to dotkliwe cięcia w finansowaniu między innymi marynarki.
Stary Kontynent tnie
Z powodu ograniczeń finansowych ograniczono czas spędzany na morzu z 49 do 40 dni i obcięto przydział paliwa o niemal połowę. Większość okrętów została ograniczona do ćwiczeń w pobliżu baz. Principe de Asturias, jako najbardziej "paliwożerna" jednostka, może pływać tylko po Zatoce Kadyksu.
Pływanie tuż przy brzegu nie jest jedynym problemem lotniskowca. Wojsko ma się poważnie zastanawiać nad jego przedwczesnym wycofaniem ze służby (docelowo miał to być dopiero 2018 rok) i odstawieniem do rezerwy. Oznaczałoby to w praktyce posłanie go na złom, bowiem po długiej przerwie w pływaniu konieczny byłby kosztowny remont, aby przywrócić go do służby, co byłoby nieekonomiczne. Kilka lat wcześniej zrezygnowano już z poważnej modernizacji, która mogła kosztować niemal pół miliarda euro.
Wraz z lotniskowcem "na sznurek" miałoby trafić sześć fregat typu Santa Maria, czyli licencyjnego wariantu amerykańskich O.H. Perry (ten sam typ co dwie polskie fregaty otrzymane od USA). Oznaczałoby to faktycznie zmniejszenie sił nawodnych hiszpańskiej marynarki o niemal połowę. W służbie z większych i wartościowych jednostek pozostałby duży okręt desantowy z pokładem lotniczym Juan Carlos I oraz pięć niszczycieli F-100.
Źródło: euroweeklynews.com
Źródło zdjęcia głównego: US Navy