Amerykańscy komandosi biorący udział w akcji przeciwko Osamie bin Ladenowi byli przygotowani do walki z Pakistańczykami - wynika z informacji "New York Timesa". Z kolei brytyjski "Guardian" donosi, że mimo głośnych protestów Islamabadu, pakistańskie władze już niemal 10 lat temu zawarły tajne porozumienie z Waszyngtonem ws. ścigania terrorysty numer 1.
Według brytyjskich dziennikarzy, w myśl porozumienia Pakistańczycy zgodzili się na to, by Amerykanie, kiedy tylko będą mieli okazję i wiarygodne informacje, uderzyli na pakistańskim terytorium w celu pojmania lub zabicia nie tylko bin Ladena, ale też Ajmana al-Zawahiriego.
Porozumienie zawarto między ówczesnym prezydentem USA Georgem W. Bushem a szefem rządzącej Pakistanem armii gen. Perwezem Muszarrafem pod koniec 2001 roku, gdy bin Laden zdołał wydostać się z obławy w afgańskich górach Tora Bora.
Umowa miała przewidywać również reakcję Pakistańczyków na ewentualną amerykańską akcję. Islamabad miał oficjalnie i głośno zaprotestować, czyli zrobić dokładnie to, co zrobił po akcji 2 maja, która przypieczętowała los bin Ladena.
Obowiązujące porozumienie
Wysoki rangą pakistański oficjel potwierdził "Guardianowi", że porozumienie z pakistańską armią nie przestało obowiązywać również po przekazaniu przez nią władzy w kraju cywilnej administracji. Z kolei przedstawiciel Waszyngtonu powiedział gazecie, że administracja amerykańska była dzięki temu porozumieniu całkowicie przygotowana na pakistańską kampanię wyrzutów i oskarżeń po akcji 2 maja.
Dmuchać na zimne
Z informacji, które opublikował "New York Times" wynika jednak, że porozumienie nie było dla Amerykanów gwarancją spokojnego przeprowadzenia akcji zabicia bin Ladena.
Według przedstawiciela administracji Baracka Obamy, na którego powołuje się dziennik, amerykańscy komandosi biorący udział w akcji mieli rozkaz otwarcia ognia do Pakistańczyków w Abbottabadzie, gdzie ukrywał się bin Laden, jeśli zaszłaby taka potrzeba.
- Według instrukcji mieli unikać jakiejkolwiek konfrontacji, jeśli to tylko możliwe. Ale jeśli musieliby odpowiedzieć ogniem, by się stamtąd wydostać, byli do tego upoważnieni - powiedział urzędnik.
Amerykanie spodziewali się bowiem, że lokalny garnizon lub zwykli policjanci mogą zaatakować szturmujących komandosów. Ograniczone zaufanie do Pakistańczyków spowodowało, że dwa dodatkowe śmigłowce, które pierwotnie miały czekać na sygnał o kłopotach na granicy afgańsko-pakistańskiej, zostały skierowane do akcji od razu. Nalegać na to miał 10 dni przed akcją sam prezydent Barack Obama obawiający się o bezpieczeństwo operacji.
Decyzja o dodatkowych helikopterach skierowanych bezpośrednio do Abbottabadu okazała się zbawienna w skutkach. To właśnie jeden z tych śmigłowców podjął załogę i pasażerów innej maszyny, która rozbiła się podczas akcji.
KTO PO OSAMIE PRZEJMIE SZEFOSTWO AL-KAIDY? ZOBACZ STUDIO 3D: JAK WYGLĄDAŁ SZTURM NA KRYJÓWKĘ BIN LADENA? ZOBACZ STUDIO 3D: KIM BYŁ OSAMA BIN LADEN?
Źródło: guardian.co.uk, nytimes.com
Źródło zdjęcia głównego: sealswcc.com