Pancerny pociąg "Ukochanego Wodza" Korei Północnej Kim Dzong Ila dojechał do Pekinu. Dyktator jest z wizytą u swojego jedynego sojusznika po raz trzeci w ciągu roku. To niezwykła częstotliwość wyjazdów jak na Kim Dzong Ila.
Ani Chiny, ani Korea Północna nie potwierdziły oficjalnie wizyty dyktatora. Świadkowe widzieli jednak charakterystyczny pociąg północnokoreańskiego przywódcy na jednym z pekińskich dworców. Chwilę poźniej jedną z głównych ulic miasta przejechała szybko kolumna pojazdów pod wyjątkowo ścisłą eskortą policyjną. Podobnie wyglądały inne wizyty dyktatora w chińskiej stolicy.
Pragnienia Kima
Wszystko wskazuje na to, że skryty przywódca Korei Północnej już po raz trzeci w ciągu roku przyjechał do Pekinu. Kim Dzong Il zazwyczaj bardzo rzadko opuszcza swój kraj. Natężenie podróży do jedynego przychylnie nastawionego państwa, prawdopodobnie odzwierciedla skalę problemów wewnętrznych w Korei Północnej.
Podczas wcześniejszych wizyt Kim Dzong Il spotykał się z chińskim prezydentem Hu Jintao. Treść rozmów nie jest znana, ale najprawdopodobniej przywódca Korei Północnej zabiegał o nieustające wsparcie dyplomatyczne Chin i poparcie dla planu sukcesji zakładającego objęcie władzy przez jego syna. Jak mówią południowokoreańscy eksperci, jest mało prawdopodobne, aby Kim Dzong Il osobiście prosił o pomoc ekonomiczną. Jednak towarzysząca mu delegacja najprawdopodobniej usilnie o nią zabiegała.
Korea Północna ma się znajdować w ciężkiej sytuacji gospodarczej. Po gwałtownym pogorszeniu stosunków z Koreą Południową w 2010 roku, Seul wstrzymał pomoc ekonomiczną i wyminę gospodarczą. Pozbawiło to Phenian znacznych dostaw żywności i między innymi ropy.
Niewygodna sytuacja
Jedynym źródłem pomocy zewnętrznej pozostały w tej sytuacji Chiny. Pod koniec 2010 roku wymiana handlowa pomiędzy Chinami i Koreą Północną wzrosła o niemal 30 procent względem 2009 roku i wyniosła 3,5 miliarda dolarów. Dla porównania, wymiana Chin i Korei Południowej wynosi 207 miliardów dolarów.
Jednak Pekin nie chce nadmiernie wspomagać swojego formalnego sojusznika z obawy przed pogorszeniem relacji z Seulem i Waszyngtonem. W maju ubiegłego roku Chiny miały odmówić Kim Dzong Ilowi dostaw relatywnie nowoczesnych myśliwców uzbrojonych w rakiety przeciwokrętowe. Chińczycy obawiają się też niestabilności uzbrojonego w broń jądrową kraju.
Jednak upadek Korei Północnej również nie jest na rękę Pekinowi. Oznaczałoby to wielki chaos tuż za granicą i prawdopodobnie falę uciekinierów. Ponadto ewentualne zjednoczenie obu Korei pod przywództwem Południa pozbawiłoby Chiny wygodnej "strefy buforowej". Na chińskiej granicy pojawiłyby się wierne USA wojska.
Źródło: Reuters, tvn24.pl