Separatyści opanowali wszystkie bazy rządowe w Adenie


W sobotę separatyści z południa Jemenu opanowali wszystkie rządowe bazy wojskowe w Adenie, a także tymczasową siedzibę władz. - Przejęliśmy pałac prezydencki z rąk gwardii prezydenckiej. Obyło się bez walk - dodało ich dowództwo. Kilkanaście godzin później mieli przystać na rozejm zaproponowany przez Arabię Saudyjską.

Jak pisze Reuters, uczestnicy starć po obu stronach należą do prorządowej koalicji pod wodzą Arabii Saudyjskiej, która od marca 2015 r. zwalcza wspierany przez Iran szyicki ruch zbrojny Huti w Jemenie, co wskazuje na rozłam w tym sojuszu. Główny członek koalicji - Zjednoczone Emiraty Arabskie - który uzbroił i wyszkolił tysiące separatystycznych bojowników na południu Jemenu, wezwał do spokoju i do skoncentrowania się obu stron na walce z Huti. Minister spraw zagranicznych ZEA szejk Abd Allah ibn Zajed an-Nahajan wezwał specjalnego wysłannika ONZ ds. Jemenu Martina Griffithsa, "aby podjął wysiłki i wywarł naciski" w tej sprawie. Jak wyjaśnia agencja AP, ZEA to kluczowy członek koalicji, jednak ich stosunki z Hadim są napięte, ponieważ prezydent oskarża ich o objęcie patronatem polityków z południowego Jemenu.

W sobotę separatyści z południa Jemenu opanowali wszystkie rządowe bazy wojskowe w Adenie, a także tymczasową siedzibę legalnych władz. - Przejęliśmy pałac prezydencki z rąk gwardii prezydenckiej. Obyło się bez walk - poinformował w sobotę rzecznik jemeńskich separatystów. Dodał, że wokół siedziby głowy państwa został ustanowiony "kordon bezpieczeństwa" nadzorowany przez żołnierzy ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich (ZEA).

Jemeński rząd oskarżył ZEA o to, że stały za zamachem stanu w Adenie i aktywnie wsparły separatystów.

- Odnieśliśmy dziś wielkie zwycięstwo w Adenie, gdzie pokonaliśmy 10 batalionów sił rządowych - oświadczył dowódca 5. batalionu sił dysydenckich Mochtar al-Nubi po przejęciu pałacu prezydenckiego.

Jego zdobycie ma jednak walor czysto symboliczny, ponieważ zarówno prezydent Abd Rabu Mansur al-Hadi, jak i premier Main Abd al-Malik przebywają obecnie w Arabii Saudyjskiej.

W ciągu czterodniowych walk w Adenie śmierć poniosło ponad 70 osób, w tym cywile, choć siły bezpieczeństwa i lekarze, na których powołuje się AFP, mówią o mniejszej liczbie ofiar - według nich zginęło co najmniej 18 osób.

Saudyjczycy wezwali do rozejmu i zaatakowali

Po ogłoszonych sukcesach separatyści mieli przystać na warunki rozejmu, jaki zaproponowała międzynarodowa koalicja, której przewodzi Arabia Saudyjska.

"Rzecznik Południowej Rady Tymczasowej potwierdza, że siły jej podporządkowane godzą się na warunki zawieszenia broni, o jakie zaapelowała koalicja dowodzona przez Saudyjczyków" - napisano w oświadczeniu opublikowanym w nocy z soboty na niedzielę.

Międzynarodowa koalicja pod przewodnictwem Arabii Saudyjskiej, która od 2015 r. jest zaangażowana w Jemenie, wezwała stron konfliktu o natychmiastowe zaprzestanie walk w Adenie i zagroziła użyciem siły wobec każdego, kto złamie rozejm. Rzecznik koalicji podkreślił, że jej dowództwo oczekuje, iż zarówno separatyści, jak i siły lojalne wobec prezydenta Abd Rabu Mansura al-Hadiego "wycofają się na swe wyjściowe pozycje" i opuszczą tereny, które zdobyły podczas ubiegłotygodniowych walk.

Narzucony przez koalicję rozejm obowiązuje od godziny 1 w niedzielę w nocy czasu lokalnego (północ w Polsce).

"Królestwo Arabii Saudyjskiej wystosowało zaproszenie do jemeńskiego rządu i pozostałych stron obecnego konfliktu do rozpoczęcia w trybie pilnym rozmów, które odbędą się na terytorium saudyjskim, aby przedyskutować kwestie sporne i dać szansę mądrości oraz umiejętności prowadzenia dialogu, a także po to, by pokonać podziały, zakończyć konflikt i ponownie się zjednoczyć" - napisał na Twitterze minister spraw zagranicznych Arabii Saudyjskiej, Ibrahim ibn Abd al-Aziz al-Asaf.

Nieco później saudyjska telewizja publiczna podała informację o atakach sił koalicji dowodzonej przez Arabię Saudyjską na pozycje separatystów stwarzające bezpośrednie zagrożenie dla jemeńskich władz.

"To pierwsza operacja i będą następne, jeśli warunki koalicji nie będą respektowane" - podano w komunikacie koalicji.

Może to oznaczać, że porozumienie o rozejmie nie jest przestrzegane - sugeruje Reuters. Okoliczności i cele ataków koalicji nie są na razie znane.

Wojna w JemeniePAP/Reuters

Wojna w Jemenie

Jemen pogrążony jest w chaosie od 2011 roku, gdy społeczna rewolta położyła kres wieloletnim dyktatorskim rządom prezydenta Alego Abd Allaha Salaha. Konflikt nasilił się, gdy w marcu 2015 roku interwencję zbrojną w Jemenie rozpoczęła Arabia Saudyjska.

Międzynarodowa koalicja pod wodzą Rijadu walczy w Jemenie pod hasłem przywrócenia do władzy prezydenta Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego. Hadiemu podlega tylko południowa część kraju.

Huti kontrolują terytoria na północy i zachodzie, w tym stolicę Sanę, zajętą przez nich w 2014 roku.

Wojna domowa, która przerodziła się w konflikt regionalny, zepchnęła ten najbiedniejszy kraj Półwyspu Arabskiego na skraj głodu. 24 miliony Jemeńczyków potrzebują pomocy humanitarnej.

Autor: kk/adso / Źródło: PAP

Raporty: