Japonii grozi kryzys. Rząd: Musimy uruchomić reaktory


Japoński rząd zadeklarował gotowość do włączenia dwóch reaktorów w elektrowni atomowej Ohi w prowincji Fukui na zachodzie kraju. Mieszkańcy protestują, ale władze tłumaczą, że reaktory są już odpowiednio zabezpieczone i muszą zacząć działać, bo inaczej latem kraj czeka kryzys energetyczny. Od czasu awarii elektrowni w Fukushimie po przejściu tsunami w marcu 2011 r. w Japonii wyłączone są 53 z 54 reaktorów.

Premier Yoshihiko Noda i minister handlu Yukio Edano jeżdżą od piątku po kraju, przekonując mieszkańców, że japońskie reaktory atomowe rok od czasu wycieku i skażenia w Fukushimie zostały zbadane, zabezpieczone i znów są bezpieczne.

13 reaktorów

Po przejściu tsunami 53 z 54 reaktorów znajdujących się w rękach prywatnych firm z branży energetycznej zostały wyłączone i rozpoczęto w nich szczegółowe kontrole. W ostatnich 12 miesiącach zdecydowanie zaostrzono też przepisy dotyczące bezpieczeństwa na terenach samych placówek i stan sprzętu jest w nich sprawdzany regularnie.

Minister Edano w czasie sobotnich rozmów w prefekturze Fukui, w której funkcjonuje aż 13 reaktorów mówił, że "rząd zrobi wszystko, by włączanie reaktorów i ich funkcjonowanie przebiegało spokojnie". - Nie zapominamy o bólu i cierpieniach jakich doświadczyli nasi obywatele w ostatnim roku i wiemy, skąd płyną ich obawy - dodał.

Ucieczka przed kryzysem

Równocześnie minister przekonywał jednak, że bez uruchomienia przynajmniej tych dwóch elektrowni, zachodnią Japonię już latem czeka kryzys energetyczny. Rozmowy w Fukui odbywają się też z udziałem lokalnych władz, choć zgoda tych ostatnich na uruchomienie reaktorów nie jest potrzebna rządowi w Tokio do wprowadzenia planu w życie.

Premier Noda powiedział jednak już w piątek, że "wszystkie decyzje będą konsultowane z władzami samorządowymi" i taki scenariusz będzie obowiązywał od teraz w całym kraju i w kolejnych miesiącach, gdy kolejne reaktory będą "przywracane do życia".

Reaktory atomowe w Japonii przed awarią w Fukushimie dostarczały 30 proc. energii potrzebnej w "Kraju Kwitnącej Wiśni".

Źródło: Reuters