Japońskie okręty, które od ośmiu lat zaopatrywały w paliwo walczące w Afganistanie wojska koalicji, w styczniu powrócą do domu. Tokio zrywa z dotychczasowym wojskowym zaangażowaniem w afgańską operację.
Japońska misja rozpoczęła się pod koniec 2001 r., gdy w Tokio u władzy była Partia Liberalno-Demokratyczna (PLD). W wyborach parlamentarnych z końca sierpnia zwyciężyła jednak Partia Demokratyczna (PD), która od dawna sprzeciwiała się tej formie zaangażowania w wojnę z terroryzmem i zapowiadała, że nie przedłuży wygasającego w styczniu mandatu okrętów.
Dlatego też nie było niespodzianką, gdy w czwartek japoński minister obrony Toshimi Kitazawa ogłosił, że od stycznia 2010 r. okrętów na Oceanie Indyjskim już nie będzie.
Realizacja obietnic
Jak komentuje portal internetowy BBC, w kampanii przedwyborczej PD obiecywała m.in., że będzie dążyła do uniezależnienia polityki zagranicznej Japonii od USA. Rezygnacja z misji wojskowej na Oceanie Indyjskim zmierza w tym kierunku.
Ucina zarazem wątpliwości, czy działania te nie stały w sprzeczności z pacyfistyczną konstytucją Japonii.
W zamian chcą szkolić byłych talibów
Nowy premier Yukio Hatoyama zadeklarował gotowość podjęcia innych, niemilitarnych działań na rzecz wsparcia misji pokojowej w Afganistanie, np. organizowania szkoleń zawodowych dla byłych talibskich bojowników.
- Uważamy, że cywilne wsparcie poziomu życia w tym kraju, m.in. poprzez odbudowę sektora rolniczego, byłoby rozwiązaniem fundamentalnego problemu, stanowiącego źródło terroryzmu - powiedział sekretarz generalny japońskiego gabinetu Hirofumi Hirano.
Japonia już finansuje szereg projektów infrastrukturalnych i edukacyjnych w Afganistanie. Zobowiązała się także do wypłacania przez pół roku pensji afgańskim policjantom.
Dokładny plan przyszłego zaangażowania w Afganistanie Tokio zamierza przygotować przed zaplanowaną na 12-13 listopada wizytą prezydenta USA Baracka Obamy.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: mod.go.jp