Hakerzy zakpili z Kima. Padła internetowa propaganda Korei Północnej


Ktoś prowadzi internetową wojnę z Koreą Północną. Hakerzy przejęli kontrolę nad całym systemem propagandowym Pjongjangu, skupionym wokół strony Uriminzokkiri. Na zaatakowanych stronach pojawił się między innymi "list gończy" za Kim Dzong Unem.

Portal Uriminzokkiri jest formalnie zarejestrowany w Chinach. Ma też konta na serwisach YouTube, Flickr i Twitter. Cały ten system służy do rozpowszechniania informacji i propagandy północnokoreańskiej.

Paraliż wirtualny

W czwartek wieczorem czasu polskiego kontrolę nad Uriminzokkiri przejęli hakerzy, prawdopodobnie działający pod szyldem Anonymous, co można wywnioskować z symbolu maski Guy Fawkes'a, który pojawił się w kilku miejscach na stronie i powiązanych z nią portalach.

Główna strona Uriminzokkiri całkowicie przestała działać i nie da się na nią wejść. Hakerzy twierdzą, że złamali hasło dostępu administratora i zdobyli dane dziewięciu tysięcy zarejestrowanych użytkowników.

Na Twitterze zmieniła się natomiast ilustracja konta Uriminzokkiri, która przedstawia obecnie tańczącą parę i napis "Tango Down", co znaczy "pokonanie" celu. Pojawiły się też wpisy mówiące o tym, które strony zostały zhakowane.

Na koncie Uriminzokkiri w portalu Flickr, służącym do zamieszczania zdjęć i grafik, pojawił się natomiast stylizowany list gończy za Kim Dzong Unem. Wódz Korei Północnej jest na nim widoczny ze świńskimi uszami i nosem, grabiami oraz tatuażem Myszki Mickey na brzuchu. Podpis tytułuje dyktatora "Nuklearnym Miłośnikiem Mickey'a".

Internet walczy z Pjongjangiem

Oficjalne i semi-oficjalne północnokoreańskie strony są celem ataków od kilku dni. Drugiego kwietnia Anonymous oznajmili, że zdobyli dane dotyczące kont 15 tysięcy osób zarejestrowanych na Uriminzokkiri.

Uprzednio hakerzy zaatakowali też kilka stron rządowych oraz portal państwowych linii lotniczych Air Koryo, czasowo uniemożliwiając do nich dostęp.

Korea Północna nie pozostaje bierna w wirtualnej wojnie. Pod koniec marca hakerzy zaatakowali sieć południowokoreańską, czasowo paraliżując pracę kilku banków i stacji telewizyjnych. Seul twierdzi, że sprawcami są Koreańczycy z Północy.

Autor: mk/tr/k / Źródło: northkoreatech.org, tvn24.pl