Egipska armia dała Bractwu Muzułmańskiemu 48 godzin na zaakceptowanie politycznego pojednania - powiedział w czwartek przedstawiciel egipskich sił zbrojnych. Wcześniej armia zagroziła podjęciem radykalnych kroków przeciw "terroryzmowi i przemocy".
Egipska armia gotowa jest na radykalne kroki przeciw wszystkim, którzy dopuszczają się aktów przemocy i terroryzmu - głosi informacja zamieszczona w czwartek na Facebooku. Jest to zawoalowana groźba pod adresem Bractwa Muzułmańskiego - komentuje agencja Reutera. - Nie uczynimy pierwszego kroku, ale bez wątpienia zareagujemy ostro na wszelkie wezwania przywódców lub zwolenników Bractwa do przemocy lub terroryzmu. Zobowiązujemy się do ochrony pokojowych protestów niezależnie od ich afiliacji (politycznej) - powiedział rozmówca Reutera, podkreślając, że opozycja musi zgodzić się do soboty na przyjęcie mapy drogowej, czyli planu znormalizowania sytuacji i przeprowadzenia nowych wyborów w Egipcie. Armia wydała te ostrzeżenia w przeddzień protestów, które mogą doprowadzić do konfrontacji islamistów ze zwolennikami nowych władz.
Demonstracja na ulicach
W środę dowódca egipskiej armii gen. Abd el-Fatah Said es-Sisi zaapelował do Egipcjan, by w piątek masowo wyszli na ulicę i wyrazili poparcie dla prowadzonej przez wojsko oraz policję kampanii przeciwko "przemocy i terroryzmowi". Do demonstracji wezwali też islamiści, a Bractwo Muzułmańskie nazwało apel Sisiego "jawnym wezwaniem do wojny domowej". Do apelu Sisiego przyłączył się wpływowy ruch młodzieżowy Tamarod. - Apelujemy do narodu, by wyszedł na ulice w piątek i poparł siły zbrojne - powiedział szef tej organizacji Mahmud Badr. Tamarod zorganizował wielkie protesty, które wybuchły w Egipcie pod koniec czerwca i doprowadziły do obalenia prezydenta 3 lipca. Rzecznik Tamarodu Abdel Aziz powiedział w czwartek, że jego organizacja zareaguje na wezwanie armii, ponieważ "na ulicach są uzbrojeni ludzie (...). Nie pozwolimy ekstremistom zniszczyć naszej rewolucji".
"Retoryka, która rozpala konflikty"
Biały Dom wezwał egipską armię do zachowania "jak najdalej posuniętej powściągliwości" i zrobienia wszystkiego co w jej mocy, by uniknąć starć ulicznych między rywalizującymi grupami demonstrantów. Rzecznik Białego Domu Josh Earnest oświadczył też, że Waszyngton jest zaniepokojony "wszelką retoryką, która rozpala" konflikty; odniósł się w ten sposób do apelu Sisiego o zorganizowanie demonstracji poparcia dla sił, które odsunęły od władzy byłego prezydenta. Przedstawiciel egipskich sił bezpieczeństwa powiedział w rozmowie z Reuterem, że w piątek najprawdopodobniej "dojdzie do aktów przemocy i zamieszek, które przeciągną się do soboty". Od obalenia Mursiego jego zwolennicy, rekrutujący się głównie z Bractwa Muzułmańskiego oraz innych organizacji islamistycznych, protestują niemal codziennie na ulicach Kairu. Domagają się przywrócenia Mursiego do władzy. Zdaniem ekspertów szanse na to są znikome. Od usunięcia Mursiego w starciach zginęło około stu osób, głównie jego zwolenników. Grupy islamskich ekstremistów przypuszczają codziennie ataki na armię i policję na półwyspie Synaj, gdzie - jak pisze Reuters - "panuje bezprawie".
Autor: db//gak / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: domena publiczna Wikipedia