Dziesięciu ludzi decydowało o wojnie i pokoju. Dali Egiptowi jeszcze dobę


Premier Benjamin Netanjahu i dziewięciu ministrów jego rządu obradowało całą noc, decydując, czy we wtorek rozpocznie się wielka lądowa ofensywa na Strefę Gazy. Po północy polskiego czasu zdecydowali, że dadzą Egiptowi jeszcze dobę na wynegocjowanie rozejmu z Hamasem.

Premier i jego gabinet obradowali kilka godzin, w czasie, gdy kolejne izraelskie miasta słyszały syreny zwiastujące ostrzał rakietowy nadciągający ze Strefy Gazy.

Dwudniowy rozejm. Potem zawieszenie broni?

Jedną z pierwszych decyzji podjętą po północy polskiego czasu była ta mówiąca o 24 godzinach, w czasie których Egipt - negocjator w konflikcie z Palestyńczykami - ma dostarczyć Izraelowi zapewnienie, że Hamas oraz wszystkie inne zbrojne grupy ze Strefy Gazy działające w porozumieniu z organizacją zaprzestaną wystrzliwania rakiet w kierunku Izraela.

Według izraelskiego radia publicznego, Tel Awiw chciałby, aby rozejm obowiązywał przez 24 do 48 godzin (od wtorowej nocy do czwartkowego wieczora). W tym czasie obie strony ustaliłyby warunki zawieszenia broni. Wśród tych warunków radio wymienia ewentualne złagodzenie blokady Strefy Gazy.

Lider sprawującego władzę na tym terytorium Hamasu Chaled Meszal powiedział w poniedziałek w Kairze, że jego ugrupowanie "nie jest przeciwne rozejmowi" pod warunkiem, że spełnione zostaną żądania "zakończenia agresji i zniesienia blokady" Strefy Gazy.

Egipt sam, potem z Moonem

Netanjahu czuje się jednak pewnie, bo w poniedziałek wieczorem ponownie poparł go w mocnych słowach prezydent USA Barack Obama odwiedzający Azję Południowo-Wschodnią.

Obama zatelefonował do prezydenta Egiptu Mohammeda Mursiego i podkreślił "konieczność zakończenia przez Hamas ostrzału rakietowego Izraela" - jak podał Biały Dom.

Netanjahu przybliżył z kolei sojusznikowi wydarzenia minionego dnia i zapowiedział, że zbierze się ze sztabem bezpieczeństwa, by decydować o kolejnych krokach trwającej już sześć dni operacji "Filar Obrony".

Być może większe starania Egiptu o zakończenie konfliktu wymusi sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun, który przyjeciał w poniedziałkową noc do Kairu. Ban najpierw chce rozmawiać z Mursim, a potem - gdy uzyska stanowisko Hamasu za jego pośrednictwem - z Izraelem, któremu przekaże informacje i propozycje dotyczące ewentualnego rozwiązania konfliktu.

Starania Muna mogą jednak niewiele dać, jeżeli liderzy Hamasu zdecydują, że to Izrael ma się wycofać z nalotów i ostrzału jako pierwszy.

Wtorkowe rozmowy sekretarza generalnego Narodów Zjednoczonych mają potrwać kilka godzin.

Autor: adso//kdj,mtom / Źródło: reuters, pap

Raporty: