Na placu Taksim w centrum Stambułu znów płoną samochody, unosi się gaz łzawiący i trwają starcia pomiędzy demonstrantami oraz policją. Obie strony nie chcą ustąpić. Gubernator Stambułu zapowiedział, że policja będzie działać na placu "dzień i noc, póki nie zostanie on oczyszczony".
Walki na placu trwają ze zmiennym powodzeniem już od ponad tygodnia. We wtorek nad ranem policja zaatakowała demonstrantów i zdołała ich zepchnąć do bocznych uliczek. Ci zdołali jednak wrócić na plac w kolejnych godzinach i popołudniu to ponownie stali się panami sytuacji, po tym jak funkcjonariusze wycofali się na obrzeża Taksim.
Kolejna runda walk
Obecnie policja ma przeprowadzać kolejny szturm na plac. Służby bezpieczeństwa ostrzelały tłum nabojami z gazem łzawiącym, który od początku demonstracji jest wykorzystywany bardzo obficie. Policja posłużyła się też armatkami wodnymi, wypierając całkowicie manifestantów z części placu. Pozostałą część nadal okupują tysiące ludzi przeciwnych rządowi premiera Recepa Erdogana. Płonie kilka samochodów. Trwają starcia z policją na obrzeżach zebranego tłumu. Wbrew nawoływaniom funkcjonariuszy ludzie nie mają zamiaru się rozproszyć. Gubernator Stambułu, który pierwotnie zapowiadał, że wysyła policję na plac tylko po to, aby usunęła transparenty i flagi z pomnika Ataturka, obecnie zaostrzył retorykę. Prawdopodobnie po kolejnych ostrych wystąpieniach premiera. W krótkim wystąpieniu w telewizji ostrzegł, że policja będzie tak długo działać na placu, "póki nie zostanie on oczyszczony z elementów marginesu i otwarty dla obywateli".
Many fires are lit. People are chanting and cheering. twitter.com/Timcast/status…
— Tim Pool (@Timcast) 11 czerwca 2013
Antagonizmy społeczne
Demonstracje przeciwko przebudowie placu Taksim i wycince rosnących na nim drzew przerodziły się po 31 maja w antyrządowe protesty w całym kraju przeciwko nasilającym się tendencjom autorytarnym we władzach i próbom umiarkowanej islamizacji kraju podejmowanym przez premiera Erdogana. Związek zawodowy tureckich lekarzy poinformował we wtorek, że zmarł jeden z demonstrantów, który kilka dni temu został ciężko ranny w Ankarze. To czwarta ofiara tych zamieszek, w których blisko pięć tysięcy osób zostało rannych. Kilkadziesiąt jest w stanie ciężkim. Premier Turcji Recep Tayyip Erdogan zapowiedział, że spotka się w środę z przedstawicielami demonstrantów, domagających się od 11 dni jego ustąpienia. Od wielu dni stosuje jednak wobec nich bardzo ostrą retorykę. Demonstrantów konsekwentnie nazywa "marginesem", "szabrownikami" czy "elementem".
Jesteś w Turcji? Znasz kogoś kto jest w tym kraju? Czekamy na zdjęcia, filmy i informacje o aktualnej sytuacji. Można je zamieścić w serwisie kontakt24.tvn.pl lub wysłać na kontakt24@tvn.pl
Autor: mk//kdj / Źródło: PAP, Reuters