Zaostrza się konflikt na tureckich ulicach. Gubernator Stambułu zapowiedział, że osoby starające się wejść na plac Taksim będą traktowane jak terroryści. Policja znów użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych, usuwając z placu demonstrantów. Służby medyczne mówią o dziwnych plamach i oparzeniach u demonstrantów oblewanych z armatek wodnych. W internecie krążą pogłoski o znikających zatrzymanych demonstrantach.
- Wszelkie nawoływania do przyjścia na Taksim nie przyczyniają się do pokoju i bezpieczeństwa. Kiedy bieżąca sytuacja się ustabilizuje, będzie można korzystać z praw demokratycznych. W obecnych okolicznościach nie pozwolimy na żadne zgromadzenia - oznajmił Huseyin Avnni Mutlu.
W niedzielę policja znów użyła gazu łzawiącego próbując rozgonić demonstrantów w Stambule i Ankarze Na placu Taksim buldożery usunęły barykady, a funkcjonariusze służb przeczesywali pobliskie ulice, wypierając z nich ludzi. Protestujący zostali także usunięci z pobliskiego parku Gezi.
Traktowani jak terroryści
Z parku została także ewakuowana ochotnicza stacja radiowa Gezi Radyo, która przez całą noc nadawała informacje o tym, co się dzieje zarówno w Stambule, jak i w innych miastach.
Media społecznościowe informują, że na razie promy na Bosforze nie działają, policja postawiła barykady w niektórych kluczowych punktach Stambułu i zamknęła kilka centralnych stacji metra.
Huseyin Avni Mutlu ogłosił także, że osoby starające się wejść na Taksim będą traktowane jak terroryści.
Mimo blokady, na plac zmierzają demonstranci.
Wiec poparcia dla Erdogana
- Policja aresztuje każdego, kto chce wejść na plac - powiedziała w niedzielę w południe uczestnicząca w protestach turecka dziennikarka Emel, znajdująca się obecnie w jednej z ulic wiodących na plac. - Zabierają ludziom maski przeciwgazowe. Mnie już moją zabrali. Jestem bezbronna - dodała.
Kilka kilometrów od placu w niedzielę po południu rozpoczął się wiec poparcia dla premiera Erdogana i rządzącej partii AK. Na wiecu zgromadziły się dziesiątki tysięcy osób.
Erdogan wygłosił na tym wiecu przemówienie, w którym oskarżył zagraniczne media - telewizje CNN i BBC oraz agencję Reutera - o uprawianie dezinformacji na temat wydarzeń w Turcji.
Zatrzymani "znikają"?
Przez całą noc media społecznościowe zamieszczały informacje o starciach między policjantami a ludnością usiłującą się przedostać do centrum Stambułu.
Użytkownicy Facebooka i Twittera informowali o wyjątkowej brutalności policji, zamieszczali też filmy i zdjęcia. Na nagraniach widać było ulice wypełnione łzawiącym gazem, policyjne polewaczki w akcji, ludzi krztuszących się od gazu w lobby jednego z dużych hotelów przy Taksim, w którym schronienie próbowały znaleźć setki poszkodowanych demonstrantów.
Fotografie i krótkie filmy wideo z tego, co się działo w Stambule, Ankarze, Izmirze i Adanie oraz różne zbliżenia fizycznych obrażeń odniesionych przez protestujących, w zajmujących się nimi lekarzach wzbudziły podejrzenie, iż w wodzie używanej przez policję do oblewania tłumu, znajdował się roztwór jakiegoś kwasu. - Nie wiemy, czego używają, ale w tej wodzie jest coś, co wywołuje czerwone plamy na skórze, a w ekstremalnych przypadkach poważne oparzenia, podobne do tych spowodowanych przez słońce - powiedziała PAP Ezgi Ariduru, rzeczniczka punktu medycznego w parku Gezi. Według rządowych źródeł w potyczkach, jakie miały miejsce ostatniej nocy w całej Turcji, zostało rannych około 50 osób. Związek lekarzy tureckich nie opublikował jeszcze swoich danych, ale wielu demonstrujących podejrzewa, że liczba jest o wiele wyższa od oficjalnie podanej. Krążą także pogłoski o wysokiej liczbie aresztowanych. Kilku aktywistów informujących prasę w mediach społecznościowych o protestach napisało w niedzielę, że zatrzymani "znikają".
Autor: jk//gak/k / Źródło: PAP, Reuters