Birma: największy protest od lat 80-tych


Do ponad dziesięciu tysięcy buddyjskich mnichów protestujących na ulicach Rangunu przeciwko wojskowej dyktaturze, dołączyło tyle samo cywilów i ponad 150 sióstr zakonnych. Mnichów poparła także amerykańska sekretarz stanu Condoleezza Rice.

Przeciwko rządzącej w kraju juncie wojskowej protestuje już około 20 tys. osób. Jest to największa demonstracja przeciw birmańskim władzom od prawie 20 lat.

Grupa manifestujących chciała przemaszerować tak, jak w sobotę, przed domem Suu Kyi. Junta trzyma laureatkę Pokojowej Nagrody Nobla w areszcie domowym. Siły bezpieczeństwa zablokowały tym razem drogę, przy której mieszka Suu Kyi, choć w sobotę wyjątkowo zezwoliły na przejście demonstracji.

USA potępia rządy junty

Protestujących mnichów poparła dziś amerykańska sekretarz stanu Condoleezza Rice. W swoim oświadczeniu potępiła "brutalny reżim w Birmie". Rice podkreśliła też, że "z bardzo bliska" będzie śledziła sytuację w tym kraju.

Na początku września prezydent Stanów Zjednoczonych George W. Bush wezwał władze w Birmie, żeby "przestały zastraszać swoich obywateli, którzy walczą na rzecz demokracji i praw człowieka, oraz, żeby uwolniły wszystkich więźniów politycznych, w tym Aung San Suu Kyi".

Z kolei Pierwsza Dama Ameryki, Laura Bush zaapelowała do sekretarza generalnego ONZ Ban Ki Muna, by potępił represje birmańskich władz i wezwał Radę Bezpieczeństwa ONZ do działania w tej sprawie. Pierwszy taki marsz

Dzisiaj, po raz pierwszy mnisi, którzy kierowali marszem, wzywali ludzi, żeby się do nich przyłączyli.

- Maszerujemy dla ludu, chcemy, żeby ludzie się do nas przyłączyli - nawoływali. Niektórzy przyglądali się manifestacji, oklaskiwali maszerujących, podawali im wodę, kwiaty, czy specyfiki na obolałe stopy; mnisi bowiem szli boso.

- Chcemy pojednania narodowego, dialogu z wojskowymi i wolności dla Aung San Suu Kyi (przywódczyni birmańskiej opozycji) i innych więźniów politycznych - mówił przez megafon jeden z prowadzących manifestację.

Niedziela to szósty dzień pokojowej akcji mnichów, sprzeciwiających się wzrostowi kosztów utrzymania oraz brutalnym działaniom władz Birmy wobec uczestników wcześniejszych manifestacji. Ceny gazu w Birmie w sierpniu wzrosły pięciokrotnie, oleju opałowego dwukrotnie, a benzyny - o 67 procent.

Tradycyjnie mnisi buddyjscy w Birmie odgrywali zasadniczą rolę w najważniejszych wydarzeniach w dziejach kraju - w powstaniach przeciwko kolonialnym władzom brytyjskim, a także protestach opozycji w 1988 roku.

Pokojowe marsze mnichów zbiegły się w czasie z 19. rocznicą zdławienia przez armię w 1988 roku ruchu na rzecz zniesienia trwającej od 1962 roku dyktatury wojskowej, a także wprowadzenia demokracji w kraju.

Źródło: APTN, Reuters