Bez większych naruszeń przebiegu głosowania

Aktualizacja:

Frekwencja w wyborach parlamentarnych na Ukrainie o godzinie 15.00 (czasu polskiego) sięgała 44,2 procent - podaje komunikat Centralnej Komisji Wyborczej.

Najwyższą frekwencją odnotowano w obwodzie winnickim, w centralnej Ukrainie, gdzie do późnych godzin popołudniowych zagłosowało ponad 50 proc. obywateli. Obwód zaporoski na wschodzie kraju, który do południa prowadził w rankingach frekwencji, spadł na ostatnie miejsce. Do tej pory zagłosowało tam 38, 6 proc. upoważnionych.

Wstępne wyniki sondażowe, tzw. exit polls, będą znane kilka minut po godz. 22.00 czyli 21.00 czasu polskiego. Natomiast wstępne wyniki głosowania Centralna Komisja Wyborcza ogłosi w poniedziałek ok. godz. 8.00 czasu polskiego. Nad prawidłowym przebiegiem wyborów czuwa 3,5 tysiąca obserwatorów zagranicznych, wśród których jest ok. 200 Polaków.

Wybory bez naruszeń przebiegu głosowania Monitorująca przebieg wyborów pozarządowa organizacja "Komitet Wyborców Ukrainy (KWU)" nie stwierdziła większych naruszeń przebiegu głosowania - o czym zapewnia jej rzecznik Ołeksandr Czernenko. - Głównym problemem jest brak kwalifikacji wśród członków komisji wyborczych i masowe błędy w listach wyborców - przyznał rzecznik.

Czernenko wyjaśnił, że członkowie komisji wyborczych nie do końca rozumieją procedury związane z aktualizacją list wyborców i podał jaskrawy przykład takich wadliwych list: ze względu na brak nazwiska na liście w głosowaniu nie mógł uczestniczyć mer Doniecka Ołeksandr Łukianenko oraz kijowski dziennikarz i publicysta Danyło Janewski.

21 partii, 3 głównych graczy Główny bój o 450 mandatów parlamentarnych stoczą trzy ugrupowania: prorosyjska Partia Regionów Ukrainy premiera Wiktora Janukowycza z ok. 30 proc. poparcia i formacje prozachodnie - Blok Julii Tymoszenko (20 proc. w sondażach) oraz proprezydencki blok Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona (z poparciem 10 proc.).

Według sondaży na miejsca w Radzie Najwyższej mogą liczyć także komuniści (ok. 5 proc poparcia) i blok byłego przewodniczącego parlamentu Wołodymyra Łytwyna, którego poparcie waha się wokół 3-procentowego progu wyborczego. Być może trafią tam także socjaliści z podobnymi notowaniami.

Największe szanse na zwycięstwo w wyborach ma prorosyjska partia premiera Janukowycza, jednak popierani przez prezydenta Wiktora Juszczenkę tzw. "pomarańczowi", blok Tymoszenko i NU-LS wierzą, że to oni utworzą większość parlamentarną.

Dlaczego przed terminem do urn Trzeba jednak pamiętać, że Blok Julii Tymoszenko prowadził już rozmowy koalicyjne z Naszą Ukrainą po wyborach parlamentarnych w 2006 r. Negocjacje te nie przyniosły żadnych wyników, ponieważ niedoszli sojusznicy nie znaleźli porozumienia w sprawie podziału stanowisk.

W efekcie obóz pomarańczowych opuścił przywódca Socjalistycznej Partii Ukrainy Ołeksandr Moroz. W zamian za stanowisko przewodniczącego parlamentu wszedł w koalicję z Partią Regionów i komunistami, na której czele w sierpniu ubiegłym roku stanął premier Janukowycz.

"Zdrada" Moroza odbiła się na tegorocznych rankingach socjalistów. Jeśli nie wejdą oni do parlamentu, pragnący pozostać przy władzy Janukowycz będzie musiał znaleźć sobie innych sojuszników. Komuniści, cieszący się poparciem ok. 5 proc. wyborców, to za mało.

Janukowycz kusił więc ostatnim czasem proprezydencki blok NU-LS tzw. szeroką koalicją z Partią Regionów. "Nigdy do niej nie dojdzie" - odpowiadali mu politycy z otoczenia Juszczenki.

Perspektywa współpracy Janukowycza z ugrupowaniem prezydenta najbardziej zaniepokoiła Julię Tymoszenko. Oświadczyła ona w ubiegłym tygodniu, że w razie powołania szerokiej koalicji, w wyborach prezydenckich w 2009 roku wystartuje przeciwko Juszczence, który będzie się starał o reelekcję.

W odpowiedzi Juszczenko oświadczył, że dopuszcza możliwość powrotu Tymoszenko na stanowisko premiera, a nr 1 listy wyborczej NU-LS, były minister spraw wewnętrznych Ukrainy Jurij Łucenko powiedział w piątek, że umowa koalicyjna z blokiem Tymoszenko zostanie podpisana po ogłoszeniu wstępnych wyników niedzielnych wyborów parlamentarnych, czyli w poniedziałek.

Premier Janukowycz zareagował na to oskarżając "pomarańczowych" o przygotowania do fałszerstw wyborczych. Zapowiedział, że w razie ich wykrycia Partia Regionów Ukrainy wyprowadzi na ulice swoich zwolenników.

Prezydent Juszczenko rozwiązał ukraiński parlament w kwietniu. Oskarżył wówczas koalicję Janukowycza o korupcję polityczną, polegającą na przeciąganiu na stronę koalicjantów deputowanych opozycyjnych. W zamian za pieniądze i stanowiska mieli oni dołączyć do obozu Janukowycza i w ten sposób utworzyć 300-osobową większość, pozwalającą na zmianę konstytucji, łącznie z likwidacją urzędu prezydenckiego.

Ekonomiczna kampania wyborcza

Kampania wyborcza była zdominowana przez obietnice ekonomiczne. Mówiono mniej o NATO i wprowadzeniu rosyjskiego jako drugiego dziennika urzędowego, a więcej o podwyżkach płac i emerytur, a także o zlikwidowaniu poboru do armii.

Zdaniem dziennikarza tygodnika „Dzerkało Tyżnia", Serhija Rachmanina, politycy zdecydowali się pójść w stronę populizmu ekonomicznego.

- Nie pamiętam żadnej kampanii, w czasie której wszystkie siły polityczne robiły kampanię dla lumpenproletariatu, dla marginesu - podkreśla Iryna Bekeszkina z Fundacji Inicjatywy Demokratyczne.

Ekonomista Aleksandr Paschawer zaznacza, że sytuacja jest niepokojąca nie ze względu na rzucane kwoty, lecz na fakt, że żadne z ugrupowań nie proponuje reform strukturalnych, a tylko doraźną pomoc.

- Długoterminowe reformy wymagają podstawowej wspólnej wizji przyszłości państwa. Nasi politycy jej nie mają - powiedział Paschawer.

W czasie kampanii wyborczej wszystkie partie polityczne starały się zorganizować spotkania z głównym działaczami. Rekordzistą był przywódca Partii Regionów Wiktor Janukowycz, który odwiedzał po sześć miejscowości dziennie.

Bartoszewski: o przyszłości Ukrainy nie zadecyduje jedna kadencja parlamentu

W opinii Władysława Bartoszewskiego, rozbicie obozu "pomarańczowych" osłabia prozachodnią orientację tego kraju. Były szef polskiej dyplomacji zaznacza, że o tak kluczowych sprawach, jak przyszłość Ukrainy w jednoczącej się Europie, nie zdecyduje jedna kadencja parlamentu. Profesor Bartoszewski jest przekonany, że, bez względu na to, kto w kolejnych ukraińskich wyborach zdobędzie większość, w stosunkach między naszymi krajami trzeba pielęgnować jak najszerszą współpracę między samorządami. Wyjaśnił, że jeśli duże grupy ludzi na niskim szczeblu współpracują, to automatycznie przekłada się to na "myślenie na górze". Opozycja przygotowuje się do ewentualnych protestów

W ostatnim tygodniu przed głosowaniem wszystkie siły polityczne zaczęły się oskarżać o próby sfałszowania wyników wyborów. W samym centrum Kijowa, na placu Niepodległości stanęły scena i namioty Partii Regionów, kilkaset metrów dalej, na placu świętej Zofii, swój obóz rozmieścił Blok Julii Tymoszenko. To przygotowania do ewentualnych protestów. Tak naprawdę to, czy one się odbędą, zależy od sponsorów poszczególnych grupowań, czyli wielkiego biznesu. Ten jednak będzie się starał tego uniknąć.



Źródło: IAR