Berlusconi "bardzo słaby". Zostaje w szpitalu

Aktualizacja:

Premier Włoch Silvio Berlusconi na razie pozostanie w szpitalu, do którego trafił po ataku z rąk chorego psychicznie mężczyzny. Decyzja o terminie jego wypisania zapadnie dopiero we wtorek. - Premier jest bardzo słaby - powiedział lekarz szefa włoskiego rządu Alberto Zangrillo. Tymczasem we Włoszech rozgorzała dyskusja nad przyczynami niedzielnego ataku. Opozycja twierdzi, że winien mu jest sam Berlusconi.

W niedzielę wieczorem Silvio Berlusconi został zaatakowany przez 42-letni niezrównoważonego psychicznie rzemieślnika. Szef włoskiego rządu dostał w twarz figurką mediolańskiej katedry. Media obiegły zdjęcia zakrwawionej twarzy Berlusconiego. Włoski premier trafił do szpitala, z którego miał wyjść już w poniedziałek. Niestety, tak się nie stanie.

- Konsekwencje są poważniejsze od tych, o jakich mówiliśmy wczoraj, i dlatego nie ma mowy o wypisaniu w ciągu najbliższych 24-36 godzin - powiedział doktor Alberto Zangrillo w rozmowie z dziennikarzami.

Lekarz poinformował też, że Berlusconi nie będzie potrzebował operacji, chociaż stwierdzono u niego między innymi pęknięcie kości nosowej. Oprócz tego premier

Oprócz bólu fizycznego premier cierpi z powodu nienawiści politycznej, która przekształciła się w agresję Renato Schifani

Napastnik z gazem

Sprawca napaści na Berlusconiego został zatrzymany tuż po zdarzeniu.

Natychmiast trafił do mediolańskiego więzienia i znajduje się cały czas pod nadzorem. W nocy został przesłuchany. W jego kieszeniach znaleziono krzyż oraz pojemniczek z gazem pieprzowym.

Ból wewnętrzny premiera

Premiera w szpitalu odwiedził przewodniczący Senatu Renato Schifani, który po wyjściu z budynku oświadczył, iż "oprócz bólu fizycznego premier cierpi z powodu nienawiści politycznej, która przekształciła się w agresję". - Widać ból wewnętrzny człowieka, który nie rozumie, skąd ta gwałtowna nienawiść - podkreślił Schifani po spotkaniu z szefem rządu.

Berlusconi spędził w szpitalu noc spokojnie i natychmiast po przebudzeniu poprosił o gazety. Już w niedzielę wieczorem zapowiedziano, że premier w szpitalu pozostanie dwa dni. W poniedziałek lekarze ogłosili, że decyzja o terminie wypisania premiera ze szpitala zapadnie we wtorek.

Premier zaatakowany

Już kilka godzin po ataku Zangrillo, który jest jednocześnie ordynatorem w mediolańskim szpitalu San Raffaele, dokąd trafił Berlusconi, wyjaśnił, że premier nie stracił ani na chwilę przytomności. - Teraz jest spokojny, ale niewątpliwie bardzo rozgoryczony z powodu tego, co się stało - oświadczył w nocy Zangrillo.

Lekarz premiera o stanie zdrowia Berlusconiego (Reuters)
Lekarz premiera o stanie zdrowia Berlusconiego (Reuters)

Kto podżegał?

Włosi wciąż przeżywają atak. Politycy zastanawiają się teraz, jak mogło do niego dojść. Wspierający Berlusconiego oskarżają lidera opozycyjnej partii Włochy Wartości Antonio Di Pietro polityczną odpowiedzialnością za napaść.

Przypominają, że w piątek podczas antyrządowej manifestacji lewicowej centrali związkowej Cgil w Rzymie Di Pietro, zagorzały przeciwnik Berlusconiego powiedział: - Jeśli rząd pozostanie głuchy na potrzeby, dojdzie do starcia na ulicy i dojdzie do przemocy, gdy rząd nie będzie poczuwać się do odpowiedzialności, by odpowiedzieć na potrzeby kraju.

Rzecznik premiera o atmosferze nienawiści (Reuters)
Rzecznik premiera o atmosferze nienawiści (Reuters)

Di Pietro: Berlusconi sam sobie winien

Di Pietro na tym nie poprzestał. Już po ataku na Berlusconiego, lewicowiec stwierdził: - Jestem przeciwko przemocy, ale Berlusconi swoim zachowaniem i olewaniem wszystkiego podżega do przemocy.

Te słowa rzecznik koalicyjnej partii Lud Wolności Daniele Capezzone nazwał "delirium". Zwracając się do Di Pietro rzecznik partii Berlusconiego powiedział: - Wstydź się, robisz krzywdę Włochom. Jesteś niebezpieczny i lepiej, żeby Włosi wiedzieli, kim jesteś i jakie szkody możesz jeszcze wyrządzić krajowi.

Wiceminister obrony Guido Crosetto zapowiedział, że w poniedziałek z grupą parlamentarzystów złoży w prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Di Pietro. Zarzuca mu "udział w grupie przestępczej".

"Di Pietro przynosi hańbę Włochom"

Inni politycy Ludu Wolności mówią: "To wina Di Pietro", "Di Pietro do więzienia", "trzeba go izolować". - Jego słowa są niedopuszczalne, nie można w żaden sposób usprawiedliwiać przemocy - ocenił przewodniczący Izby Deputowanych Gianfranco Fini.

- Ta reakcja przynosi hańbę Włochom - ocenił z kolei minister spraw zagranicznych Franco Frattini.

Lider Włoch Wartości w związku z burzą, jaką wywołał próbował spuścić z tonu i w następnej wypowiedzi zapewnił: "to jasne, że potępiamy ten gest". Było już jednak za późno.

Politycy największej siły opozycji - centrolewicowej Partii Demokratycznej już zdystansowali się od wypowiedzi byłego prokuratora, który zasłynął w czasie antykorupcyjnej operacji "Czyste Ręce" na początku lat 90.

WŁOSKA PRASA PRZERAŻONA. INTERNAUCI SIĘ BAWIĄ

Źródło: PAP