Absolwent dziennikarstwa, weteran Navy SEALs, jeden z najlepszych fachowców od ścigania terrorystów. Wiceadmirał William H. McRaven przygotował oddział komandosów i kierował operacją zabicia Osamy bin Ladena. "Precyzja" - to, zdaniem McRavena, było kluczowe dla sukcesu najważniejszej operacji w jego karierze. Właśnie McRaven był tym oficerem, który po śmierci bin Ladena przyleciał do Waszyngtonu i na specjalnej zamkniętej sesji na Kapitolu oficjalnie poinformował kongresmenów o śmierci bin Ladena.
Kiedy helikoptery z komandosami na pokładzie wlatywały 1 maja w przestrzeń powietrzną Pakistanu, najważniejszym człowiekiem w centrum dowodzenia w bazie Bagram w Afganistanie był pewien admirał z Teksasu, który od lat dowodził poszukiwaniami Osamy.
Przygotowywali się od 2 miesięcy
William H. McRaven, jeden z najbardziej doświadczonych oficerów zajmujących się ściganiem terrorystów, już na dwa miesiące przed akcją w Abbottabadzie przygotowywał specjalny oddział komandosów z Navy SEALs, formacji, w której sam kiedyś służył.
Poszukiwaniami bin Ladena dowodziła CIA, ale gdy prezydent Obama wydał polecenie ataku na rezydencję Osamy, szef Centralnej Agencji Wywiadowczej Leon Panetta przekazał dowodzenie operacją na jej ostatnim najważniejszym etapie McRavenowi. Zielone światło dostał w ostatni piątek. Komandosi mieli uderzyć przy najbliższej nadarzającej się okazji. Uderzyli niecałe 48 godzin później.
Jeszcze w piątek McRaven spotkał się z 6-osobową delegacją Kongresu, która przyjechała z wizytą do Afganistanu. Oprowadzał ich po centrum dowodzenia w Bagram. - Nie wiedzieliśmy, że już wtedy wydany był rozkaz uderzenia w bin Ladena - mówi kongresmen Bill Shuster.
"Myśliwy" nr 1
Ojciec McRavena był pułkownikiem amerykańskiego lotnictwa, latał na brytyjskich Spitfire'ach podczas Drugiej Wojny Światowej. William McRaven ukończył w 1977 r. University of Texas w Austin, gdzie studiował dziennikarstwo. Potem trafił do armii, do elitarnej formacji Navy SEALs.
Od 10 lat niemal wyłącznie zajmował się operacjami antyterrorystycznymi. Niedługo po 11 września został oddelegowany, wówczas jeszcze jako kapitan US Navy, do Białego Domu. Uważano go za świetnego specjalistę od operacji specjalnych.
W swej książce "Spec Ops" McRaven wymieniał 6 kluczowych czynników dla osiągnięcia sukcesu akcji: zaskoczenie, szybkość, bezpieczeństwo, prostota, umiejętność dążenia do wyznaczonego celu, ponawianie. W przypadku operacji przeciwko bin Ladenowi McRaven dodał jeszcze jeden czynnik: precyzję.
Jako dowódca utajnionego wojskowego Połączonego Dowództwa Operacji Specjalnych, McRaven kierował poszukiwaniami, aresztowaniami lub likwidacją liderów talibów w Afganistanie i członków Al-Kaidy na całym świecie. Choć jest 3-gwiazdkowym admirałem, utrzymujący doskonałą kondycję fizyczną 55-latek czasem bierze osobiście udział w misjach swoich oddziałów.
Pogromca talibów
Za jego czasów, Połączone Dowództwo Operacji Specjalnych rozszerzyło zakres swego działania poza Afganistan i Irak. We wrześniu 2009 McRaven wynegocjował umowę z prezydentem Jemenu Salehem, która pozwala amerykańskim komandosom na przeprowadzanie tajnych misji wspólnie z jemeńską armią przeciwko Al-Kaidzie na Półwyspie Arabskim.
Ale większość czasu spędzał McRaven w Afganistanie, gdzie zintensyfikował działania sił specjalnych. Jego ludzi zabili lub zatrzymali w ciągu ostatniego roku setki talibów, najczęściej w trakcie nocnych rajdów.
Awans
Najważniejszą misją w karierze McRaven dowodził na kilka tygodni przed odejściem ze stanowiska. W marcu szef Pentagonu Robert Gates oświadczył, że rekomenduje McRavena do promocji na 4-gwiazdkowego admirała i szefa Dowództwa Operacji Specjalnych w Tampie. Po ostatnim sukcesie nie powinno być problemów z akceptacją tej promocji przez Senat. Człowiek, który kierował operacją zabicia terrorysty nr 1, stanie na czele wszystkich amerykańskich sił specjalnych.
Źródło: washingtonpost.com
Źródło zdjęcia głównego: US Navy