Rosyjski opozycjonista Aleksiej Nawalny został skazany we wtorek na 300 tys. rubli (ok. 6000 euro) grzywny za zniesławienia radnego Aleksieja Lisowienki, którego miał nazwać narkomanem. Nawalny nie przyznał się do winy, a jego obrońca zapowiedział apelację.
Lisowienko, radny miejski, podał Nawalnego do sądu z powodu wpisu na Twitterze, w którym Nawalny miał nazwać go narkomanem. Sąd uznał, że Lisowienko udowodnił, przedstawiając zaświadczenie ze szpitala, że nie jest uzależniony od narkotyków.
Nawalny: nie mam internetu
Nawalny nie przyznawał się do winy, wskazując na to, że warunki aresztu domowego nie pozwalają mu korzystać z internetu. - Nie korzystam z niego. (...) do mojego konta na Twitterze ma w istocie dostęp nieograniczona liczba osób - powiedział opozycjonista.
Mimo zastrzeżeń obrony, sąd uznał jako dowód kopię obrazu elektronicznego pokazującego wpis na koncie Nawalnego.
Areszt domowy
Areszt domowy, w którym przebywa Nawalny, to środek zapobiegawczy w ramach prowadzonego przeciwko niemu przez Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej dochodzenia w sprawie oszustw finansowych, których jakoby się dopuścił. Sąd również zabronił Nawalnemu kontaktowania się z dziennikarzami i korzystania z internetu. Nie wolno mu też używać telefonu.
Nawalny - adwokat, bloger i bojownik z korupcją - to jeden z przywódców protestów w Moskwie w 2012 roku przeciwko powrotowi prezydenta Rosji Władimira Putina na Kreml. Mikroblog opozycjonisty na Twitterze ma ponad 600 tys. obserwatorów. Żona opozycjonisty i jego współpracownicy twierdzą, że to oni - zamiast Nawalnego - zamieszczają wpisy na jego kontach w mediach społecznościowych.
Autor: pk//tka/zp / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia CC BY SA | MItya Aleshkovskiy