Chińska cenzura winna piractwa?

 
Chińska cenzura dała plamę?TVN24

Zielona Zapora miała w teorii chronić Chińczyków przed pornografią, w rzeczywistości była zaś rodzajem cenzury. Teraz okazuje się, że być może chiński pomysł na ograniczenie dostępu do internetu został ukradziony od amerykańskiego programu dla... rodziców chcących kontrolować, co ich dzieci mogą oglądać w internecie.

Twierdzi tak amerykańska firma Cybersitter LLC, która pozwała rząd chiński do sądu w Los Angeles, zarzucając Pekinowi piractwo.

Cybersitter LLC domaga się 2,2 miliarda dolarów odszkodowania, twierdząc, że Chińczycy bezprawnie skopiowali jej program i włączyli go do swojego filtra, którego celem jest zablokowanie obywatelom chińskim dostępu do stron internetowych, uznanych przez władze za niepożądane politycznie.

Prawnik reprezentujący firmę Cybersitter LLC twierdzi, że Chińczycy skopiowali ponad 3 tys. wierszy kodu źródłowego jej programu i włączyli je do swojego oprogramowania, zwanego Zieloną Zaporą. Kopiowali podobno bezkrytycznie, nie usuwając m.in. adresu strony internetowej Cybersitter.

Producenci też pozwani

Pozwani zostali też producenci sprzętu komputerowego, m.in. Sony, Lenovo i Toshiba, którym amerykańska firma zarzuca, że instalowali to pirackie oprogramowanie na swych komputerach, sprzedawanych w Chinach.

Kłopotliwa Zielona Zapora

Według wersji oficjalnej Zielona Zapora miała chronić młodzież przed "niestosownymi" treściami, głównie przed pornografią. Rząd Chin nakazał w zeszłym roku jej instalowanie we wszystkich komputerach, sprzedawanych w tym kraju.

Później Pekin wycofał się z tego, reagując na oburzenie internautów, obrońców praw człowieka i producentów sprzętu komputerowego, ale Cybersitter twierdzi, że producenci komputerów instalowali Zieloną Zaporę także po tym, gdy ujawniono, że jest to oprogramowanie pirackie.

Źródło: PAP, lex.pl

Źródło zdjęcia głównego: TVN24