- Tej nocy możemy powiedzieć rodzinom, które straciły swoich bliskich w wyniku terroru Al-Kaidy, że sprawiedliwości stało się zadość - tymi słowami prezydent USA Barack Obama obwieścił światu śmierć terrorysty numer 1, Osamy bin Ladena.
O śmierci bin Ladena Biały Dom poinformował rano polskiego czasu, w poniedziałek 2 maja. Terrorysta numer 1, poszukiwany od lat Saudyjczyk, zginął w 40-minutowej operacji przeprowadzonej przez żołnierzy US Navy SEALS, elitarne oddziały amerykańskiej marynarki wojennej. "Foki", bo tak się ich popularnie określa, są absolutną elitą, jeśli chodzi światowe oddziały specjalne.
Zabity w wartej milion dolarów rezydencji
Osama bin Laden został zastrzelony w Abbottabad, w wartej milion dolarów rezydencji kilkadziesiąt kilometrów od Islamabadu.
Przywódca Al-Kaidy miał się bronić i odpierać atak. Ostatecznie zginął podczas strzelaniny. Członek pakistańskiego wywiadu przekazał, że najgroźniejszy terrorysta świata zginął od strzału w głowę. Nie wiadomo jednak, kto oddał śmiertelny strzał do Osamy bin Ladena.
Bez ofiar po stronie USA
W amerykańskim ataku zginął również dorosły syn bin Ladena oraz niezidentyfikowana kobieta i dwóch mężczyzn - jeden był prawdopodobnie bratem przywódcy Al-Kaidy, a drugi posłańcem, dzięki któremu wywiad namierzył przywódcę Al-Kaidy. Władze USA twierdzą, że po ich stronie nie było żadnych ofiar. Aczkolwiek przyznały, że amerykański helikopter "z powodów technicznych" rozbił się podczas ataku.
Pochowany w morzu
Zwłoki Osamy bin Ladena, zabitego w Pakistanie przez siły USA, zostały pochowane w morzu, jednak nie wiadomo gdzie dokładnie. Pochówek odbył się zgodnie z islamską tradycją, która każe przeprowadzić pogrzeb w ciągu 24 godzin od śmierci. Al-Kaida dopiero 6 maja potwierdziła śmierć swojego przywódcy.
Cel numer 1 poszukiwany przez lata
Osama bin Laden był nieuchwytny od lat. Na wojenną ścieżkę wkroczył w latach 80. XX wieku w Afganistanie, gdy na czele zbieraniny ochotników z krajów arabskich stanął w Afganistanie do walki z Armią Czerwoną. Gdy afgańska wojna zakończyła się rejteradą Armii Czerwonej, Osama bin Laden nie porzucił broni, ale znalazł nowego wroga. Stojąc na czele swoich towarzyszy broni wydał wojnę Zachodowi, a Stanom Zjednoczonym w szczególności.
Szkolenie radykałów w Afganistanie do świętej wojny nie zaspokajało jego ambicji. Stanął więc na czele luźnej sieci terrorystycznej, która do historii przeszła jako Al-Kaida. Największym osiągnięciem organizacji był atak na World Trade Center 11 września 2001 roku, który stał się przyczyną wypowiedzianej przez amerykańską administrację wojny z terroryzmem.
Od tamtego momentu bin Laden był zdecydowanie terrorystą numer 1 na liście celów wszystkich zachodnich, i nie tylko, agencji wywiadowczych. Saudyjczyk był jednak nieuchwytny. Nie udało się go złapać ani w 2001 roku podczas operacji w górach Tora Bora w Afganistanie, ani potem w operacjach specjalnych na pograniczu afgańsko-pakistańskim i samym Pakistanie. To co nie udało się administracji Billa Clintona i George'a W. Busha, udało się za prezydentury Baracka Obamy.
Euforia na ulicach, ostrożność w gabinetach
Na wieść o śmierci bin Ladena w Stanach Zjednoczonych zapanowała euforia. Tłumy Amerykanów zebrały się przed Białym Domem w Waszyngtonie, by dać dowód swojej radości, a gratulacje dla Amerykanów popłynęły z całego świata.
Amerykański Departament Stanu przestrzegł jednak przed nadmierną euforią, dając do zrozumienia, że wraz ze śmiercią bin Ladena zagrożenie terrorystyczne nie minęło, a Amerykanie pozostający poza USA powinni mieć się na baczności.
Podobnie uważa były prezydent George W. Bush, za którego prezydentury rozpoczął się pościg za bin Ladenem: - Walka przeciwko terroryzmowi trwa, ale dzisiaj wieczorem Ameryka wysłała niepodważalny komunikat: "nieważne jak długo to zajmie, sprawiedliwości musi stać się zadość".