Premium

Wyziębione, "chodzące szkielety", bez miejsc na ciele, które nie byłyby poddane torturom. Ich śmierć zmieniła prawo

Zdjęcie: John Stillwell / PA Images / Getty Images

Victoria całe noce spędza zamknięta w łazience. Śpi w wannie. Opiekunowie wkładają ją do czarnego worka na śmieci i szczelnie go zawiązują. Chodzi o to, by ośmiolatka "nie pobrudziła wanny". I tak Victoria leży w plastikowej torbie, zanurzona we własnych odchodach. 

Dziewczynka jest też przypalana papierosami. I regularnie bita. Wieszakiem na ubrania, drewnianą łyżką do gotowania, młotkiem czy łańcuchem od roweru. Późniejsza autopsja wykaże 128 obrażeń na jej ciele. Patolog, przeprowadzający sekcję zwłok, określi je jako "najgorszy przypadek umyślnego krzywdzenia dziecka, jaki kiedykolwiek widział w życiu".

W domu, w którym mieszka Peter, gnieżdżą się pchły i wszy. Na podłodze leżą odchody zwierząt, butelki po alkoholu, a nawet szczątki kur i myszy. Nie brakuje też twardej pornografii, replik broni i przedmiotów z nazistowskimi symbolami. Matka niemowlaka skarży się lekarzom, że chłopiec "łatwo się siniaczy". Raz zamazuje jego obrażenia czekoladą.

Dennis jest tak wygłodzony, że w desperacji, próbując zdobyć jakikolwiek pokarm, ssie wymiona krów na farmie. Także Maria chodzi po okolicy i przeszukuje śmietniki, by znaleźć resztki jedzenia.

Victorię, Petera, Dennisa i Marię łączy jedno: wszyscy czworo doświadczyli niewyobrażalnej przemocy ze strony swoich opiekunów. Zmarli skatowani na śmierć przez osoby, które powinny o nie dbać.

Historie tych dzieci mają jeszcze jeden wspólny mianownik: ich tragedii można było uniknąć.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam