Premium

"To ja jestem Fortuna. Nie piję 18 lat, nie palę 12"

Zdjęcie: PAP/CAF-ARCHIWUM

Jeden skok zmienił całe jego życie. Wojciech Fortuna miał 19 lat, gdy poznał, ile waży olimpijskie złoto. Przygniotło go. Popadł w alkoholizm, trafił do więzienia, ale pozbierał się. Stać go było na dom za pół miliona dolarów, rzucił palenie i wypowiedział wojnę wódce. Bez żalu pożegnał Tatry, osiadł na Suwalszczyźnie i gromadzi gwiazdy z kamienia.

W lutym minie równo pół wieku, odkąd nastoletni Fortuna zadziwił świat. Był rok 1972. Jakimś cudem poleciał na igrzyska olimpijskie do Sapporo. Nikt na niego nie stawiał, a on, bezczelny zakopiańczyk, zagrał na nosie największym mistrzom skoków.

Później jego życie nawiedziło tornado. Zaburzyło je poważnie. Wódka lała się litrami, były tańce, hulanki, swawole i szybko skończona kariera. Aż uciekł do Ameryki, raz, drugi i w końcu trzeci. Tam się dorobił, tam poznał drugą żoną, panią Marię, która postawiła go do pionu.

Wrócili do Polski, w jej rodzinne strony. Osiedli w Gorczycy pod Augustowem. - Tego miejsca nie zamienię na żadne Krupówki - mówi Fortuna.

Są szczęśliwi, a on, mimo prawie 70 lat na karku, nie potrafi usiedzieć na miejscu, jest cały czas w ruchu. Jednego dnia w Gorczycy, innego w Suwałkach, i zaprasza do Szelmentu.

Góralski charakter pozostał. Fortuna przeklnie raz, drugi. Tym, którzy za młodu nacisnęli mu na odcisk, wciąż najchętniej by "przyj**ał".

CZYTAJ WIĘCEJ O SKOKACH NARCIARSKICH NA EUROSPORT.PL >>>

Tomasz Wiśniowski, eurosport.pl: Co dzisiaj robi Wojciech Fortuna?

Wojciech Fortuna: Cały czas pracuję w muzeum w Szelmencie, niedaleko Gorczycy, mam tam "Aleję Gwiazd" i 54 płyty z symbolicznymi gwiazdami. Dopiero 54, będę zadowolony, jak będę miał 100. Czekam, aż nasi skoczkowie powiedzą dość, bo nie mogę im zawracać głowy, wciąż trenują i będą zdobywać medale. Może po igrzyskach w Pekinie kogoś tutaj zaproszę.

Niech zgadnę: pewnie najchętniej zaprosiłby pan Piotra Żyłę, do którego nigdy pan nie krył sympatii.

Bo lubię Piotrka. Ostatnio mi narty podpisał, przysłali niedawno. On ma tu swoje miejsce - są medale, jest jego fotografia.

Żyła złota nas czeka?

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam