Premium

Drugi Małysz? Lepiej Stocha o to nie pytajcie

Zdjęcie: Marcin Kądziołka / Shutterstock

Pytania o Adama wyprowadzały go z równowagi. Poszedł swoją drogą, a dawny mistrz z czasem przyznał: Kamil mnie przebił. Bo Stoch był też mistrzem na inne czasy, ale wszystko zaczęło się - nigdy dość oddawania zasług - od legendy Orła z Wisły.

Lata lecą, a Stoch wciąż potrafi fruwać na nartach daleko. W poprzednim sezonie, kilka miesięcy przed 34. urodzinami, po raz trzeci w karierze wygrał wymagający i prestiżowy Turniej Czterech Skoczni. Rywali pozostawił daleko w tyle, choć mijała wówczas niemal dekada od jego pierwszego zwycięstwa w Pucharze Świata w Zakopanem.

Dekada spektakularnych sukcesów w polskim sporcie, zwieńczona - jak na razie - trzema złotymi medalami olimpijskimi. A to tylko te najważniejsze z długiej listy trofeów.

Stoch - oprócz tego, że zazwyczaj nie pękał, gdy trzeba było udowodnić klasę - posiadł niezwykłą umiejętność utrzymywania się na szczycie w swoim fachu. W międzyczasie Piotr Żyła, słynący z piekielnie mocnego odbicia, choć nie przekładało się to na metry, wylatywał z reprezentacji, a Dawid Kubacki z łatką wiecznego przeciętniaka był zsyłany do kadry B. Obaj później dorównali poziomem do mistrza z Zębu, ale to w Stochu kibice skoków narciarskich nad Wisłą pokładali nadzieje na triumfy w zasadzie w ciemno.

Dzisiaj to on wyznacza standardy, jest punktem odniesienia w dyscyplinie, w której potrzebna jest zegarmistrzowska precyzja i która nie wybacza błędów.

Zatańczył zbójnickiego

Droga do tego była długa i kręta. Bo dorastanie u boku mistrza jest dodatkowym ciężarem. 

Stoch najpierw zapierał się, że "drugim Małyszem" być nie chce, gdy Orzeł z Wisły kończył w 2011 roku piękną karierę. Stoch na nowego bohatera ludu nadawał się idealnie, bo od dziecka słyszał, że jest talentem czystej wody, a potem potrafił od czasu do czasu wychodzić z cienia Małysza. 

OSLO, NORWAY - FEBRUARY 26: Adam Malysz (R) of Poland is congratulated by teammate Kamil Stoch of Poland after winning the bronze medal in the Men's Ski Jumping HS106 competition during the FIS Nordic World Ski Championships at Holmenkollen on February 26, 2011 in Oslo, Norway. (Photo by Christof Koepsel/Bongarts/Getty Images)
Kamil Stoch i Adam Małysz, w Oslo w lutym 2011 roku Christof Koepsel/Bongarts/Getty Images

Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego, wskazuje dwa momenty, gdy Stoch, chcąc nie chcąc, stał się naturalnym następcą Małysza. Pierwszy, kiedy w styczniu 2011 roku wygrał zawody Pucharu Świata w Zakopanem. Sypiący śnieg uprzykrzał życie zawodnikom, czego efektem był groźnie wyglądający upadek Małysza. Uwaga skupiła się więc na Stochu, który oczekiwaniom podołał. Drugi moment nadszedł dwa miesiące później w Planicy. Zwycięski Stoch przed trzecim na podium Małyszem w swoim ostatnim występie zatańczył zbójnickiego i ukłonił się w pas. Symboliczny obrazek być może niósł przekaz do odchodzącego mistrza: nic się nie bój, nie zostawiasz spalonej ziemi. 

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam