- Miałem straszne badanie, nazywa się cystoskopia. Przez cewkę moczową, czyli u mężczyzn przez penisa, wprowadza się rurę i bada pęcherz. Leżałem w pozycji z nogami do góry, a przede mną trzy osoby zadawały mi ogromny ból. Było to najgorsze i najbardziej bolesne badanie w moim życiu. Krzyczałem, jęczałem z bólu. I wie pani, co mi lekarz powiedział? "Panu to nie pomaga, a mi przeszkadza" - opowiada Marek Raczkowski, wybitny rysownik. Dwa lata temu usłyszał diagnozę: rak pęcherza.
Marek Raczkowski* krząta się po swoim domu, nalewa mi wody, parzy kawę. Po chwili dołącza do nas jego przyjaciółka, komiczka Kinga Kosik-Burzyńska, która pomaga mu w codziennych obowiązkach. Raczkowski poważnie choruje. Od dwóch dni wspólnie przygotowują aukcję rysunków, by zebrać środki na dalsze leczenie artysty. Rysunki są przytwierdzone magnesem do lodówki, rozłożone na kanapie, część schowana jest już w czerwonych teczkach. Jemy cynamonki i dziwny w smaku placek czosnkowy na słodko. Ciągle ktoś dzwoni.
Iga Dzieciuchowicz: - Jak pan się miewa?
Marek Raczkowski: - Po tym, co stało się w ciągu ostatnich dni, powiem pani… Znów chce mi się żyć.
Kilka dni temu pana przyjaciel Michał Cichy utworzył zbiórkę na pana leczenie. Napisał, że poważnie pan choruje, co zasmuciło wielu ludzi. Pisali, że musi pan wyzdrowieć, bo jest pan naszym dobrem narodowym. W ciągu kilku dni zebrano ponad 300 tys. złotych.
Mnie to zszokowało, właściwie wciąż w to nie wierzę. O zbiórce nie wiedziałem, Michał nic mi nie powiedział.
Kinga Kosik-Burzyńska: - Markowi po tym wszystkim od razu wrócił humor, wczoraj popełnił nawet dwa rysunki.
Marek opisuje mi jeden z nich. Jest na nim kobieta i podpis: "Nie zmieniłeś opon, nie idę z tobą do łóżka". Śmiejemy się.
Marek: - Niejaki "Karol Wojtyła" wpłacił 666 złotych, więc jest się z czego cieszyć.
W opisie zbiórki czytam, że jest pan urostomikiem. Co to znaczy?
Zacznę od tego, że przez ponad 50 lat nie chorowałem, czasem złapało mnie jakieś przeziębienie. I nagle dziesięć lat temu dostałem wylewu. Byłem cztery dni nieprzytomny, z domu mnie wynieśli i myśleli, że już po mnie. Lekarze dawali mi niewielkie szanse na przeżycie. Mówili, że nawet jak przeżyję, to będę niepełnosprawny. Miałem trepanację czaszki, operacje i tak dalej. Tymczasem wyszedłem z tego całkowicie zdrowy. Straciłem jedynie węch. Moja serdeczna koleżanka powiedziała mi: "Marku, Bóg miał wobec ciebie inne plany". No i okazało się, że miał dla mnie jeszcze raka.
Marek z Kingą wybuchają śmiechem.
Po tym wylewie zmieniłem się, odstawiłem wszelkie nałogi. Czasem popalam tylko podgrzewacz tytoniu. Wydawało mi się, że jestem nieśmiertelny. Cztery lata temu zrobiłem sobie nawet pakiet badań "Zdrowy mężczyzna". Nic nie wyszło, żadnych markerów nowotworowych. No i właśnie mijają jakieś dwa lata od momentu, gdy lekarz powiedział mi, że zostały mi dwa lata życia. Diagnoza: rak pęcherza.
Jak pan zareagował?
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam