Zdjęcie: PAP/Tomasz Gzell
7:27
Możemy zacząć uczyć w szkołach, jak dbać o zdrowe ciało i umysł albo dalej przyglądać się bezradnie, jak liczba szczepień szoruje po dnie, niektórzy leczą raka witaminą C lub karmią małe dzieci tylko winogronami. - Coraz większa grupa Polaków nie ufa lekarzom - mówi tvn24.pl socjolog zdrowia dr hab. Michał Wróblewski. Mogła to zmienić obowiązkowa edukacja zdrowotna, ale w drodze do szkół właśnie natrafiła na postępującą w Polsce polaryzację. Czy na tę chorobę jest jakieś lekarstwo?
- Znacie taki kraj, w którym co piąte dziecko ma nadwagę lub otyłość, 80 proc. dzieci prowadzi siedzący tryb życia, przed ekranami spędzają pięć - sześć godzin dziennie, a niemal połowa uczniów co dzień sięga po e-papierosa? Znacie! To Polska w pigułce.
- Do wszystkich plag powyżej dochodzi jeszcze ta: polskie nastolatki mają jedną z najniższych samoocen na świecie.
- Tysiące polskich uczniów mogło od września uczyć się w szkołach, że sałata jest zdrowsza od chipsów, a ruch na świeżym powietrzu od e-sportu; że warto się szczepić i umieć czytać wyniki lekarskich badań.
- Nad wprowadzeniem obowiązkowej edukacji zdrowotnej do szkół zawisło jednak widmo "seksualizacji", ulicznych manifestacji, wreszcie zbliżających się wyborów prezydenckich.
- Mam nadzieję, że ten stan permanentnej kampanii wyborczej kiedyś się skończy, a tematy takie jak zdrowie przestaną być więźniem polaryzacji politycznej - komentuje socjolog dr hab. Michał Wróblewski z UMK w Toruniu.
- Tymczasem rządzący coraz głośniej mówią o tym, że edukacja zdrowotna będzie dobrowolna. I teraz - ręka w górę, kto w szkole rozwiązywał dobrowolnie zadania dla chętnych?
Przedmiot edukacja zdrowotna miał być gamechangerem.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam