Premium

Szymon siedział za śmierć Karola. Ale czy siedział za kierownicą? Wyrok Sądu Najwyższego

Zdjęcie: tvn24.pl

W samochodzie jechał Szymon, Mateusz i Karol. Wszyscy pijani. Ten ostatni zginął, gdy auto uderzyło w drzewo. Sąd pierwszej instancji uznał, że do więzienia powinien iść Szymon, bo to on prowadził. Sąd odwoławczy uznał podobnie, chociaż miał na stole dwie prywatne ekspertyzy wskazujące, że za kierownicą mógł jednak siedzieć Mateusz. Teraz Sąd Najwyższy nakazał powtórny proces. Szymon wyszedł na wolność.

Szymon

30-letni Szymon Niedźwiedzki patrzy na zegarek i czuje ulgę: przespał niemal tyle, ile mógł. Jest 5.55. Porusza się powoli, żeby nie skrzypiała jego więzienna prycza. Nie chce obudzić dwóch współwięźniów. Zamyka oczy i odlicza sekundy do momentu, w którym na więziennym korytarzu rozlegnie się dzwonek. Taki sam jak te instalowane w szkołach, kiedy obwieszczają początek i koniec lekcji.

Tutaj, w więzieniu w Suwałkach, trwający kilkanaście sekund metaliczny dźwięk oznacza początek kolejnego dnia za kratami. Moment od pobudki do ogłoszenia ciszy nocnej dzieli 16 godzin, jedna dłuższa od drugiej. Każda bliźniaczo podobna.

Szymon, jak tylko potrafi, odpycha od siebie myśl, że ma tu odsiedzieć cztery lata. Nieco ponad 35 tysięcy godzin. - Nie odliczaj, nawet jak ci zostanie kilka tygodni. To spowalnia czas - doradził mu inny więzień jeszcze w celi przejściowej.

W więzieniu czas jest najdotkliwszą karą. 

Barbara

Pani Barbara wstaje wcześnie, chociaż przed snem nie ustawia budzika. Zegarek pokazuje szóstą. Jest lato, więc nie trzeba zapalać światła.

Starsza kobieta schodzi po skrzypiących schodach na dół, przechodzi przez salon i idzie do kuchni, wstawia wodę. Kiedy wraca, po raz drugi mija stojące na kredensie zdjęcie Karola, jej 26-letniego syna. Zdjęcie przepasane jest żałobną wstążką. Karol nie żyje od 9 lutego 2020 roku. Zginął przygnieciony przez dach samochodu osobowego.

Za kierownicą siedział - jak ustalił prawomocnie w grudniu zeszłego roku Sąd Okręgowy w Suwałkach - mieszkający w pobliżu syn sołtysa, Szymon Niedźwiedzki. W momencie wypadku był pijany, miał ponad dwa promile alkoholu.

Barbara odpala telewizor, lecą powtórki wczorajszych odcinków seriali. Kobieta patrzy bezwiednie. Od kilku lat czuje się wyprana z emocji. Z ostatnich lat może przypomnieć sobie tylko żal, kiedy umierał jej mąż. Umarł, zanim skończył się proces po wypadku. Barbara mówi, że umarł z bezsilności i smutku.

Do tragedii doszło tuż za wsią Płociczno-Tartak, kilka kilometrów od Suwałktvn24.pl

ZOBACZ TEŻ: CO DZIAŁO SIĘ TUŻ PRZED WYPADKIEM I JAK WYJAŚNIANO, KTO BYŁ KIEROWCĄ? >>>

Szymon

Szymon obiecał sobie, że każdego dnia po zejściu z łóżka będzie robił pięć serii pompek i pięć serii przysiadów. Dwaj inni skazani, jeszcze leżąc na pryczach, przyglądali mu się wtedy z delikatnym uśmieszkiem. "Niedługo ci się odechce" - mówili. Po kilku tygodniach okazało się, że mieli rację. Cela wysysa motywację i chęć do czegokolwiek. 

Szymon bierze szufelkę do ręki. Przed apelem trzeba posprzątać celę. Kiedy wstaje z kolan, spogląda na świat za oknem: widzi kraty i szarą ścianę innego więziennego pawilonu. O zmieniających się porach roku przypomina klon stojący za wysokim więziennym ogrodzeniem. Gołe gałęzie najpierw pokrywają się pąkami, które zmieniają się w liście. Szymon łapie się na zdziwieniu, że ta transformacja trwa tak długo. Byłby gotów przysiąc, że miesiącami. Kalendarz przypomina, że liście pojawiły się trzy tygodnie temu. Tu czas płynie inaczej.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam