Premium

"Marzenia" i "rojenia" ministra Przemysława Czarnka

Ministrowi edukacji marzy się: więcej patriotyzmu, więcej Jana Pawła II i jeszcze więcej konserwatywnych wartości w szkołach. Jednak jedyne, co na razie może zrobić Przemysław Czarnek, to okroić wymagania egzaminacyjne. I to tylko na 2021 rok. Reszta to "marzenia" - jak mówią na prawicy lub "rojenia" - jak słyszymy od edukatorów i opozycji.

 - Minister edukacji będzie prezentował dane i informacje dotyczące lżejszego programu nauczania, żeby oddać sprawiedliwość tym, którzy starają się rzetelnie uczyć, ale wiedzą doskonale, że przez internet nauka jest dużo trudniejsza i mniej efektywna niż nauka bezpośrednia. Te tygodnie będą trudne, ale postaramy się zmienić podstawy programowe, żeby mniej wymagać w związku z tym, że nauka jest inna - zapowiedział 15 października Mateusz Morawiecki.

Premier i minister zdrowia o zmianach w edukacji w czasie pandemii
Premier i minister zdrowia o zmianach w edukacji w czasie pandemii

W ten sposób premier oficjalnie uruchomił proces "odchudzania podstaw". Wielu nauczycieli apelowało o to na długo przed pandemią. Ale wielu też się tego boi. Zdaniem części ekspertów odchudzanie może skończyć się jeszcze większym "zideologizowaniem szkoły".

Co nas zatem czeka? A właściwie co czeka nasze dzieci? I dlaczego praca nad podstawami programowymi jest tak ważna?

To będzie dłuższa opowieść.

Miała odmienić oświatę na lata

Podstawy programowe są jak mapa drogowa polskiej szkoły. Wskazują kierunek, czyli to, czego i kiedy mają się uczyć dzieci oraz młodzież. Na na podstawach nauczyciele opierają autorskie programy. To w oparciu o nie powstają podręczniki i egzaminy zewnętrzne.

Nie ma w szkole ważniejszego dokumentu.

Dlatego, zanim pochylimy się nad tym, co z podstawami chce zrobić minister Przemysław Czarnek, przyjrzyjmy się nieco uważniej ich roli oraz procesowi powstawania.

Do końca lat 80. XX wieku system oświaty w Polsce był scentralizowany. Spajał go jeden program szkolny nazywany “minimum programowym”. Na tej podstawie tworzono programy, ale te musiały zostać dopuszczone do użytku szkolnego przez ministerstwo. Nie można było uczyć, jak się chciało. Należało uczyć tak, jak podobało się ministrowi.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam