Premium

"Byłem już gotowy na śmierć, spisałem testament". Po dwóch latach wyszedł z polskiego aresztu

Zdjęcie: TVN24 Łódź

Polska miała być tylko chwilowym przystankiem w czasie podróży biznesowej. - Stała się krajem, w którym straciłem dwa lata wolności - opowiada nam Zhihui Li, aktywny działacz zrzeszenia Falun Gong, prześladowanego w Państwie Środka. Polskie sądy jeszcze niedawno nie widziały żadnych przeszkód, żeby w ramach ekstradycji wydać go Chinom.  

Na powitanie kłania się w pas i mówi po polsku: "bardzo dziękuję”. Po chwili dodaje, już po chińsku, że gdyby nie zainteresowanie mediów, w tym tvn24.pl, to tego spotkania by nie było. Towarzyszy nam tłumacz przysięgły języka chińskiego, który od razu zaznacza, że musi pozostać anonimowy. W nagrywanym przez nas materiale nie może być widoczna jego twarz, nie może też być słyszalny jego głos.

- To bardzo delikatna sprawa związana z Falun Gong. Za samo umożliwienie przeprowadzenia wywiadu miałbym poważne problemy. Co najmniej wykluczenie z rynku - wyjaśnia.

Po chwili głos zabiera na nowo Zhihui Li.

- Byłem już gotowy na śmierć, spisałem testament - podkreśla. Przed 2012 rokiem był szanowanym w Chinach politykiem, który dwukrotnie zasiadał w Izbie Ludowej, czyli odpowiedniku polskiego Sejmu. Oprócz tego był właścicielem i zarządcą dużych zakładów tekstylnych, których obroty liczone były w dziesiątkach milionach juanów. 

W 2012 roku Zhihui Li gruntownie przebudował swoje życie: sprzedał udziały w firmie i otworzył biznes w Szwecji, gdzie mieszkała jego druga żona. To ona wciągnęła go w Falun Gong, duchową wspólnotę od lat z zaciekłością zwalczaną przez Komunistyczną Partię Chin (KPCh). Li nie tylko uczestniczył w spotkaniach grupy, ale też - jako milioner - w znacznym stopniu mógł wspierać ją finansowo. 

Zhihui Li jest wolny po dwóch latach spędzonych w celiTVN24 Łódź

OGLĄDAJ TEŻ MATERIAŁ W TVN24 GO: "POLSKIE SĄDY CHCĄ WYDAĆ GO CHINOM. "W TEJ CHWILI MOŻE SIĘ CZUĆ, JAK W CELI ŚMIERCI" >>>

- Miałem świadomość, że będą z tego problemy, że nie będzie łatwo. Wiedziałem też, że już do końca życia nie będę mógł wrócić do Chin. Nigdy jednak bym nie pomyślał, że wysłana zostanie czerwona nota Interpolu, że będę ścigany, że stracę dwa lata wolności - przyznaje.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam