Premium

Pan miał swój Excel, a chłop - zespół stresu pourazowego

Zdjęcie: Muzeum Dwór w Dołędze

Chłopskość i pańszczyzna wracają pod strzechy. - I wywołują bardzo żywiołowe polemiki. Chyba równie gorącej debaty nie było od czasu sporu o lustrację w latach 90. XX wieku - ocenia dr Arkadiusz Jełowicki, etnolog i kurator wystawy "Chłop - niewolnik? Opowieść o pańszczyźnie". Dodaje, że nasza wiedza o pańszczyźnie jest znikoma. - A przecież to zjawisko do pewnego stopnia nadal ma wpływ na nas współcześnie - przekonuje.

  • W Polsce od pewnego czasu widać zwrot ku historii ludowej, popularne są seriale i książki opowiadające o przeszłości z perspektywy chłopów i chłopek.
  • Pańszczyzna nie tylko przez kilkaset lat miała wpływ na życie ludzi, ale ma go też we współczesnej Polsce. Młodzi o niejednej korporacji mówią, że pracuje się w niej jak w folwarku.
  • Jeszcze w latach 90. XX wieku niemal każdy chciał mieć szlacheckie pochodzenie. Jeśli budowano domy, to często na kształt dawnych dworków.
  • Teraz się to zmienia. Czy doszliśmy właśnie do momentu, w którym mówienie o chłopskich korzeniach nie jest już wstydliwe?

Zwiedzający półżartem pytają, czy są butelki, do których dziedzic lał wódkę, by rozpijać chłopów pańszczyźnianych. Ale po wyjściu wielu przestaje być do śmiechu. W Muzeum Rolnictwa w Szreniawie otwarto pierwszą w Polsce monograficzną wystawę poświęconą pańszczyźnie pod tytułem "Chłop - niewolnik? Opowieść o pańszczyźnie". O tym, czym była pańszczyzna i dlaczego nadal jej pozostałości meblują polską rzeczywistość, rozmawiamy z kuratorem ekspozycji dr. Arkadiuszem Jełowickim.

Wystawa "Chłop - niewolnik? Opowieść o pańszczyźnie"Muzeum Rolnictwa w Szreniawie

Aleksander Przybylski: Dlaczego sto kilkadziesiąt lat po zniesieniu pańszczyzny wracać do tego tematu?

Dr Arkadiusz Jełowicki: 1670.

Proszę?

To tytuł jednego z najchętniej oglądanych polskich seriali. A trzecią najlepiej sprzedającą się książką minionego roku były "Chłopki. Opowieść o naszych babkach" Joanny Kuciel-Frydryszak. Powstają filmy takie jak "Kos" Pawła Maślony czy remake Reymontowskich "Chłopów". To tylko pierwsze z brzegu przykłady, które dowodzą, że od dobrych kilku lat mamy w Polsce do czynienia ze zjawiskiem określanym jako zwrot ludowy. Nawet akademickie książki takich autorów, jak Andrzej Leder, Adam Leszczyński, Kacper Pobłocki czy Michał Rauszer, które dotyczą szeroko pojętego tematu chłopów i pańszczyzny, trafiają, nomen omen, pod strzechy. I wywołują bardzo żywiołowe polemiki. Chyba równie gorącej debaty nie było od czasu sporu o lustrację w latach 90. XX wieku. Więc jest to temat bardzo aktualny.

Drugim powodem jest fakt, że wiedza o pańszczyźnie jest mała. Ogranicza się do potocznego używania określeń "praca pańszczyźniana", "folwark"; a przecież to zjawisko miało wpływ na niemal wszystkie aspekty życia chłopa. I do pewnego stopnia nadal ma wpływ na nas współcześnie.

Doszliśmy do momentu, w którym mówienie o chłopskich korzeniach nie jest wstydliwe? 

Myślę, że właśnie jesteśmy w tym momencie. Mówię to na podstawie własnych obserwacji, to nie są jeszcze badania naukowe. Ale mam wrażenie, że wiele osób bez wstydu przyznaje się do tych korzeni. Niektórzy wręcz się tym chwalą i epatują.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam