Bezrobotna Karolina L. z Torunia siedziała w areszcie pięć miesięcy. Piłkarz Jan P. z Krakowa - miesiąc. Oboje odpowiadali z tego samego paragrafu. Emerytki Zofii P. z Częstochowy sąd nie posadził ani na jeden dzień i na koniec uniewinnił, chociaż ona też wyszła z domu, będąc zakażona. W sądach powszechnych zapadają wyroki za łamanie zasad izolacji.
Nie ma dobrej pamięci z powodu epilepsji. Ale to pamięta.
Otworzyła drzwi i... ręce do tyłu. Kajdanki. Komisariat gdzieś w Toruniu. Kazali oddać biżuterię, pasek, sznurowadła. Normalna procedura, ale jej "jeszcze nikt tak brzydko nie potraktował". Była ubrana w dżinsy i koszulkę z krótkim rękawem, nie miała czym się przykryć, nie pamięta koca, pamięta zimno i zapewnienia, że wróci do domu.
Następnie przewieziono ją do zakładu karnego w Potulicach pod Bydgoszczą (urządzono tam izolatorium dla zakażonych koronawirusem aresztantów z całego kraju). Dwuosobowy pokój z łazienką, współlokatorka, która tak jak ona wyszła z domu w czasie izolacji, pielęgniarki przychodzące rano i wieczorem z termometrem i myśl, że wróci do domu, gdy tylko wyzdrowieje.
Po miesiącu negatywny wynik na koronawirusa i transport do zakładu karnego w Grudziądzu. Tam spacery w kółko, nie chciała wychodzić. Czasopisma, gry planszowe, nie miała do tego głowy. Chciała tylko do domu. Piętrowe łóżka, ciasno i sześć kobiet, które opowiadały.
- Jedna, że zabiła swoje dziecko, druga dźgnęła męża nożem, trzecia siedziała za grupę przestępczą - powtarza mi Karolina L. - Jedna pani robiła mi straszne przykrości. Docinała, że nie umiem prać w misce. Ona siedziała o wiele dłużej niż ja, a ja nigdy nie byłam w takich warunkach. Boże święty. Nie chcę nawet powtarzać tych wyzwisk.
- Jest nieporadna życiowo - mówi o pani Karolinie adwokat Mariusz Lewandowski, który został jej przydzielony z urzędu. Prócz epilepsji kobieta ma także zdiagnozowaną depresję.
Nie wiedziała, jak długo tam będzie. Wyszła po pięciu miesiącach. - Nie była człowiekiem - mówi ojciec pani Karoliny. - Krzyczała w nocy, nie można było jej uspokoić. Do tej pory wstaje i krzyczy, że ją zamkną.
Bo mama była w szpitalu
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam