Nie żałuję swoich słów - mówi tvn24.pl Grzegorz Wierzchowski, odwołany właśnie kurator oświaty z Łodzi. W ubiegłym tygodniu oznajmił, że "jesteśmy na etapie wirusa LGBT". Wojewoda łódzki twierdzi, że odwołał Wierzchowskiego za coś zupełnie innego. Efekt: tydzień przed początkiem roku szkolnego, w środku pandemii, w kuratorium nie ma nikogo decyzyjnego, bo wicekurator przebywa na zwolnieniu lekarskim.
- Jest to wirus dehumanizacji społeczeństwa, dehumanizacji młodych ludzi i odebrania im wartości. Jedyną naczelną wartością jest pokazanie, że nie ma żadnych zasad i wartości - mówił w ubiegły czwartek w Telewizji Trwam i Radiu Maryja Grzegorz Wierzchowski, łódzki kurator oświaty. Twierdził, że "jesteśmy na etapie wirusa LGBT".
W piątek stracił pracę. Oburzone jego słowami opozycja, związki zawodowe, organizacje pozarządowe z radością ogłosiły: "presja ma sens! Kuratora zwolniono za homofobiczne wypowiedzi".
- Powiedzmy sobie jasno: gdyby PiS miało zwalniać za homofobiczne wypowiedzi, kilku kuratorów skończyłoby pracę już dawno - ocenia pragnący zachować anonimowość urzędnik państwowy wysokiego szczebla w rozmowie z tvn24.pl.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam