- Potrafię sobie wyobrazić, że gdyby doszło do użycia Pegasusa przeciw opozycji parlamentarnej w Wielkiej Brytanii, to… też niewiele by się zadziało. A na pewno nie od razu - mówi Ben Stanley w rozmowie z Jackiem Tacikiem o standardach w polityce i mediach. Oraz o tym, czy widzi w Polsce Farage'a, który byłby w stanie wyprowadzić kraj z Unii Europejskiej.
Ben Stanley, urodzony w Wielkiej Brytanii, politolog i socjolog, jest wykładowcą na Uniwersytecie SWPS. W pracy naukowej zajmuje się badaniami nad zachowaniami wyborczymi, partiami politycznymi, populizmem i stanem demokracji w Europie Środkowo-Wschodniej. Od prawie dwóch dekad mieszka w Polsce. I komentuje jej polityczną rzeczywistość - głównie w mediach społecznościowych.
W "Rozmowach polsko-niepolskich" ostrzega, że polexit nie jest, ale może w niedalekiej przyszłości być prawdopodobny, bo "przypadek Wielkiej Brytanii nauczył nas, że exit (z ang. wyjście – przyp. red.) z Unii Europejskiej jest zawsze możliwy". Sam głosował za pozostaniem kraju w Unii.
Jacek Tacik: Chce pan zostać Polakiem?
Ben Stanley: Tak.
Dlaczego?
Jestem emocjonalnie związany z Polską. Już trochę tu mieszkam. Myślę po polsku. Mówię po polsku. Kibicuję polskiej drużynie. I to do tego stopnia, że gdy grają Polska i Anglia, mam spory problem za kim trzymać kciuki.
Nigdy nie uważałem, że muszę mieć papier na moją polskość, ale po brexicie zrozumiałem, że chcę mieć polski paszport, jakiś dokument, który powie o mnie coś więcej. Że nie tylko mieszkam w Polsce, ale też jestem jej częścią.
I może się też przydać, bo to unijny paszport...
To nie jest bez znaczenia. Ale też nie jest najważniejsze. Mieszkam tu już wiele lat i związałem się z Polską. Zresztą… jeszcze nawet nie podjąłem żadnych kroków zmierzających do uzyskania polskiego obywatelstwa.
Na razie "miesza się pan w nie swoje sprawy". Przynajmniej w mediach społecznościowych. Na Twitterze.
…że komentuję polską politykę?
I to bardzo. A do tego po polsku.
Jeszcze pięć, sześć lat temu mogłem usłyszeć, że wtykam nos tam, gdzie nie powinienem, ale to już chyba się zmieniło. Ludzie przyzwyczaili się do mnie, zrozumieli, że nie jestem przypadkowym Brytyjczykiem, który udaje, że rozumie Polskę, a politologiem, pasjonatem polityki, który od lat obserwuje i komentuje sytuację w Polsce.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam