Nie znam ani jednej osoby w moim wieku, która byłaby w stanie kupić nieruchomość w Londynie lub jego okolicach bez pomocy rodziców - mówi w rozmowie z TVN24 Biznes Harrison Marshall, który zamieszkał w kontenerze na odpady na jednej z londyńskich ulic. - Ten projekt działa trochę jak protest i zachęca do zadawania przez społeczeństwo trudnych pytań: jak przeciętnie zarabiająca osoba ma żyć w miejscu, w którym ceny wynajmu stają się nie do przyjęcia - tłumaczy. Kasia Mecinski, twórczyni kanału na YouTubie "Fifty na pół" opisuje, jak sytuacja wygląda w Dolinie Krzemowej. - Nawet pod Googlem czy pod innymi znanymi firmami technologicznymi stoją ciężarówki, vany czy zwykłe auta przerobione na mieszkania - mówi.
Harrison Marshall, 28-letni projektant z londyńskiego CAUKIN Studio rozmowę z TVN24 Biznes zaczyna od tego, że postanowił przerobić kontener na odpady i w nim zamieszkać, ponieważ "londyński rynek nieruchomości stał się koszmarem zarówno dla najemców, jak i osób kupujących mieszkanie".
- Ceny rosną z roku na rok w tempie znacznie przekraczającym wzrost płac. Przy tych cenach wynajmu odłożenie jakichkolwiek sensownych oszczędności staje się coraz bardziej niemożliwe. Nie znam ani jednej osoby w moim wieku, która byłaby w stanie kupić nieruchomość w Londynie lub jego okolicach bez pomocy rodziców. Oznacza to, że ci z nas, którzy nie mają rodziców w bardzo dobrej sytuacji materialnej, muszą wydać połowę swoich dochodów na czynsze - stwierdza.
Bartosz Turek, główny analityk HRE Investment powołując się na dane Numbeo wylicza dla TVN24 Biznes, że czynsz w Londynie jest średnio o 172,7 proc. wyższy niż w Warszawie.
Według danych brytyjskiego rządu przeciętny czynsz w Londynie przekracza 2 tysiące funtów w najdroższych dzielnicach, w tańszych można wynająć mieszkanie poniżej 1,5 tys. funtów. Tymczasem średnia pensja wynosiła w Wielkiej Brytanii we wrześniu ubiegłego roku 2,1 tys. funtów brutto.
Harrison Marshall mówi, że koszt przerobienia kontenera na dom wyniósł go około 4 tysiące funtów. - Co w rozłożeniu na rok lub dłużej jest znacznie tańsze niż wynajem - zauważa.
- Sam go zaprojektowałem, bo studiowałem architekturę. Budowa trwała około miesiąc, każdego dnia pomagali mi przyjaciele. Aktualnie nie mam żadnych kosztów, poza tymi związanymi z jedzeniem - opowiada.
Ocenia, że w kontenerze będzie mieszkać rok i w ten sposób zaoszczędzi pieniądze. - Projekt działa trochę jak protest i zachęca do zadawania przez społeczeństwo trudnych pytań: jak przeciętnie zarabiająca osoba ma żyć w miejscu, w którym ceny wynajmu stają się nie do przyjęcia? W jaki sposób rząd może zainterweniować? Jakie przepisy można wprowadzić, aby pomóc zmniejszyć różnice w rozwarstwieniu społecznym? - inspiruje Marshall.
Twórca mieszkania w kontenerze na odpady w naszej rozmowie wspomina, że początkowo obawiał się o swoje bezpieczeństwo, ponieważ kontener jest ustawiony w widocznym miejscu na jednej z londyńskich ulic. - Jednak nie miałem żadnych problemów. Sąsiedzi są niezwykle gościnni i przyjaźni, co było wspaniałym doświadczeniem, którego się nie spodziewałem. Trudno jest mieć poczucie wspólnoty w takim mieście jak Londyn, ale nietypowa sytuacja mieszkaniowa dała mi powód, by poznać moich sąsiadów i zorganizować mini imprezę z okazji ocieplenia budynku - zaznacza.
Mówi też, że zwróciło się do niego wiele osób z całego świata z pytaniami, jak mogliby zrobić coś podobnego u siebie w kraju. - To nie było moim celem - wskazuje.
- Mnie bardziej chodzi o to, aby podkreślić, jaką mamy sytuację na rynku mieszkaniowym. Jednak w sumie te pytania pokazują, jak dramatyczna jest sytuacja, bo ludzie uważają, że mieszkanie w kontenerze na odpady jest dobrym rozwiązaniem - ocenia.
Mikromieszkania: jak toaleta jest wyciągnięta, to nie ma miejsca na prysznic
Kasia Mecinski urodziła się w Chicago. Jej rodzice wyemigrowali w poszukiwaniu pracy z Polski do Stanów Zjednoczonych w latach 80. Mecinski tworzy kanał na YT "Fifty na pół", gdzie przygląda się różnym społeczeństwom. W 2012 wyjechała do Japonii. W rozmowie z TVN24 Biznes dzieli się swoimi doświadczeniami, gdy pierwszy raz zobaczyła, że całe mieszkanie w Tokio może mieć jedynie 8 metrów kwadratowych.
- Małe mieszkania bardzo mi się podobają pod względem wykorzystania przestrzeni, ale oczywiście to, że one istnieją, wskazuje nie tylko na kreatywność, pomysłowość, ale na problemy rynku mieszkaniowego. Chodzi o ceny wynajmu, kupna, że to wszystko jest bardzo drogie i to nie tylko dla młodych ludzi - podkreśla.
- Mieszkałam na współdzielonym mieszkaniu o wielkości 28 metrów kwadratowych. To był koszt około 5 tysięcy złotych za mieszkanie. Nie było dużo miejsca, w łazience nie było umywalki, ręce myło się w kuchni - wspomina Kasia Mecinski.
Jak mieszka się na tak małych powierzchniach? - Zaskakujące są łazienki, bo toaletę wyciąga spod zlewu. Czyli wchodzisz do łazienki, masz miejsce na prysznic i umywalkę, ale żeby mieć dostęp do toalety, to musisz odsunąć zlew. Jak toaleta jest wyciągnięta, to nie ma już miejsca na prysznic - podaje szczegóły.
Zwraca uwagę, że w Japonii ze względów na wysokie koszty na rynku nieruchomości, popularne są tzw. share houses, czyli akademiki dla dorosłych. - Są to duże domy z 30 sypialniami, współdzieloną kuchnią z trzema palnikami i salonem - opisuje.
Pokazuje w naszej rozmowie kolejny problem związany z trudną sytuacją ekonomiczną, która sprawia, że niektóre osoby nie mają swojego stałego miejsca. - Adaptują do zamieszkania kafejki internetowe, które w Japonii mają półprywatne pokoiki jak kabiny w biurach i można je wynająć na godzinę, żeby korzystać z internetu czy obejrzeć film. W ostatnich latach coraz więcej osób korzysta w tych kafejek do mieszkania - tłumaczy.
Ludzie na parkingach. Nie mają jak płacić za mieszkanie, bo tam jest bardzo drogo
Kasia Mecinski opowiada również o rozwiązaniach, które widziała w Dolinie Krzemowej, w USA.
- Gdy zaczął się rozwijać sektor IT, w którym ludzie zarabiali niesamowite pieniądze, to to sprawiło, że dany obszar stał się za drogi dla tych, którzy pracują w innych sektorach. Ale nawet pod Googlem czy pod innymi znanymi firmami technologicznymi stoją ciężarówki, vany czy zwykłe auta przerobione na mieszkania - zaznacza.
Na pytanie, kto w nich mieszka, odpowiada, że ci, którzy dopiero startują w big techach. - Nie mają jak płacić za mieszkanie, bo tam jest bardzo drogo. Tak wysoki czynsz dla osób rozpoczynających karierę jest nieosiągalny. Parkują więc samochód i w nim mieszkają - stwierdza.
Według danych Numbeo czynsz w San Francisco jest o 262,3 proc. wyższy niż w Warszawie.
Mecinski dodaje, że coraz bardziej widoczny jest też trend, że ludzie decydują się zamieszkać w łodziach, które można "kupić z drugiej ręki za 40 tysięcy dolarów, a miesięcznie tylko opłacać parking na wodzie". - W lutym zatwierdzono nawet program w jednych z hrabstw, żeby przenieść takich mieszkańców do domów na lądzie - mówi.
Chodzi o Richardson Bay. Sprawę opisywało CBS Bay Area i podało, że mieszkańcy łódek uszkadzają ekosystem w zatoce, który zapewnia ochronę przed zmianami klimatycznymi i wspiera rybołówstwo. Oceniono, że obecna sytuacja jest nie do utrzymania.
Dziennikarka Jessica Bruder w książce "Nomadland. W drodze za pracą" pisze, że zawsze istnieli: wagabundzi, włóczykije, wędrowni pracownicy, niespokojne duchy. "Jednak teraz, w trzecim millennium, pojawiło się nowe koczownicze plemię. Ludzie, którzy nigdy nie przypuszczali, że zostaną nomadami, wyruszają w drogę. Rezygnują z tradycyjnych domów i mieszkań (...). Zostawiają za sobą dylematy nie do rozwikłania, przed którymi dziś staje klasa średnia. Wolisz mieć na jedzenie czy pójść do dentysty? Spłacić ratę kredytu czy rachunek za prąd? Uregulować ratę za samochód czy kupić leki? Wydać na czynsz czy na spłatę pożyczki studenckiej? Szarpnąć się na zimowe ubrania czy na paliwo, żeby móc dojechać do pracy?" - zauważa.
Jego życie nie zawsze tak wyglądało. "Świetnie radził sobie jako kamieniarz"
Niedawno rozmawialiśmy z Bartoszem Turkiem na temat polskiego rynku nieruchomości. Stwierdził, że zwykło się mówić, że jak wydajemy do jednej trzeciej wynagrodzenia na mieszkanie, to jest dobrze. - Teraz widzimy, że często ta jedna trzecia pensji nie wystarczy - ocenił w rozmowie z TVN24 Biznes.
Anton Bubiel z Rentier.io przekazał nam, że na rynku za wynajem 50-metrowego mieszkania trzeba zapłacić w Warszawie przeciętnie 3750 zł (roczny wzrost kosztu najmu o 33 proc.), w Krakowie 3050 zł (wzrost o 36 proc.), w Poznaniu 2550 zł (wzrost o 21 proc.) w Toruniu 2106 zł (wzrost o 32 proc.), a w Sosnowcu 1918 zł (wzrost o 27 proc.). Do tych kwot należy dodać opłaty licznikowe i administracyjne.
Wzrost cen najmu sprawił, że ludzie poszukują mieszkania w innym rozliczeniu niż finansowe. "Tak do tysiąca złotych jestem w stanie zapłacić za najem plus rachunki i pomóc w prowadzeniu domu (pisownia oryg.)", "Nie chcę się już zastanawiać, czy zapłacić za mieszkanie, czy za zakupy spożywcze. Przerosło mnie to", "Koszty wynajmu w tym momencie pochłaniają lwią część tego, co zarabiam" - to tylko kilka wypowiedzi w mediach społecznościowych umieszczonych na grupach, w których przyszli lokatorzy szukają ofert mieszkań w rozliczeniu barterowym - na przykład w zamian za opiekę nad starszą osobą.
Zapytaliśmy Fundację "Szlachetna Paczka" o to, na jakie jeszcze rozwiązania mieszkaniowe decydują się ci, którym ledwo wystarcza na życie.
- Pan Janusz mieszka w starym baraku. Bez elektryczności i bieżącej wody. Jedynym źródłem ciepła jest stara koza. Przez nieszczelne drzwi do środka wchodzą myszy niszczące i tak już skromne zapasy jedzenia pana Janusza - przekazuje Ewa Tryjańska ze Szlachetnej Paczki.
Zaznacza, że jego życie nie zawsze tak wyglądało. Świetnie radził sobie jako kamieniarz. Miał dobrze płatną pracę za granicą. Wszystko przekreślił udar, który zmusił go to do powrotu do Polski.
- Od tego czasu nie był w stanie pracować na pełen etat. Dorabiał jak mógł na przykład odprowadzając wózki w jednym z hipermarketów. Od 4 lat nie jest już w stanie robić nawet tego. Utrzymuje się ze skromnego zasiłku 700 złotych. Ponad połowę tej kwoty przeznacza na leki, czyli 370 złotych. Na życie pozostaje mu 330 złotych. Jego marzeniem jest wyremontowanie skromnego baraku - wyjaśnia.
Pan Janusz ze środkami finansowymi, jakimi dysponuje, nie był w stanie wynająć mieszkania. W minionej edycji Szlachetnej Paczki wolontariusze zawieźli do niego piec typu koza, ciepłą odzież, śpiwór oraz żywność.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Reuters