Skokowy wzrost płacy minimalnej będzie negatywnie wpływał na małe i średnie przedsiębiorstwa, przyczyni się też do wzrostu cen produktów i usług - napisano we wspólnym stanowisku organizacji pracodawców w sprawie projektu ustawy budżetowej na 2020 rok. Dodano, że zniesienie limitu 30-krotności to działanie na szkodę gospodarki i systemu emerytalnego.
Rząd w ubiegłym tygodniu przyjął projekt rozporządzenia, zgodnie z którym minimalne wynagrodzenie za pracę od 1 stycznia 2020 roku wyniesie 2600 złotych brutto, co oznacza wzrost w stosunku do wysokości obowiązującej w tym roku o 15,6 procent. Minimalną stawkę godzinową ustalono na poziomie 17 złotych.
Jak mówił w niedzielę w Legnicy prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński, podwyższenie płacy minimalnej "jest w interesie wszystkich. Żeby było jasne, to jest także w interesie przedsiębiorców". - Bez postępu organizacyjnego i technologicznego (wymuszonego przez wzrost pensji - red.) to się nie uda. Bez tego postępu nie zbudujemy także polskiej wersji państwa dobrobytu. Taki postęp jest możliwy - ocenił.
Płaca minimalna
Decyzja rządu budzi jednak zastrzeżenia organizacji pracodawców. Pod stanowiskiem podpisały się: Związek Pracodawców Business Centre Club, Konfederacja Lewiatan, Pracodawcy Rzeczypospolitej Polskiej i Związek Rzemiosła Polskiego.
"Dezaprobatę budzi zarówno sama kwota, jak i sposób jej procedowania. Ustalona arbitralnie i niespodziewanie przez rząd, dowodzi niezrozumienia dla procesów gospodarczych oraz dialogu społecznego" - napisano we wspólnym stanowisku organizacji pracodawców.
"Wziąwszy pod uwagę, że płaca minimalna zaczyna obowiązywać od 1 stycznia 2020 roku, przedsiębiorcy zostają pozostawieni z tym niespodziewanym zobowiązaniem sami sobie" - dodano.
Według organizacji "tak drastyczny skok wynagrodzenia minimalnego (powiększony o obciążenia) uczyni stanowiska pracy osób najmniej produktywnych nierentownymi. W konsekwencji płaca minimalna zamiast chronić, wyeliminuje takich pracowników z rynku".
Organizacje obawiają się, że skokowy wzrost kosztów najmocniej odczuje sektor małych i średnich przedsiębiorstw. "Tu szczególnie podatne będą sektory o niskich marżach i te, w których długoterminowe kontrakty z odbiorcami utrudnią szybkie dostosowania cen do nowych płac. Najgłębszych negatywnych skutków doświadczą mikro- i małe przedsiębiorstwa, a więc polską przedsiębiorczość rodzinną i rzemieślniczą, zwłaszcza w rolnictwie i przetwórstwie rolno-spożywczym" - napisano.
W ocenie organizacji "z uwagi na znaczne zróżnicowanie przestrzenne wynagrodzeń w Polsce, dalsze skokowe podnoszenie wynagrodzenia minimalnego zwiększy strumień migracji do największych miast".
W stanowisku zaznaczono, że wzrost kosztów może doprowadzić do wypierania etatów przez umowy cywilnoprawne i działalność gospodarczą, a także przyczynić się do rozszerzenia szarej strefy.
W przypadku pensji minimalnej na poziomie 2600 zł brutto faktyczny koszt pracodawcy to ponad 3130 zł, a w przypadku (pierwotnie proponowanej) najniższej krajowej na poziomie 2450 zł - 2950 zł. Jak wyliczał resort rodziny i pracy koszt podwyżki płacy minimalnej dla dużych firm w 2020 roku to 1,3 miliarda złotych, a dla małych i średnich przedsiębiorstw około 4,9 miliarda złotych.
Wzrost cen
Według organizacji pracodawców "wzrost kosztów pracy w takiej skali musi spowodować wzrost cen produktów i usług".
"Rentowność polskich firm kształtowała się w 2018 roku, według GUS, na poziomie 4-5 procent. Presja płacowa powodowała dotychczas, że wynagrodzenia specjalistów, a także pracowników średniego szczebla, rosły w kilkuprocentowym tempie. Drastyczne zwiększenie wynagrodzenia minimalnego, a zatem kosztów związanych z zatrudnianiem pracowników, doprowadzi do wzrostu cen" - napisano.
"Wynika to z faktu, że w obliczu wzrostu kosztów pracy firmy nie mają finansowego zapasu wystarczającego do tego, by w takim stopniu zwiększyć pensje bez ingerencji w ceny. Rosnąca inflacja stanowi bodaj najpoważniejsze zagrożenie związane z tak dużą podwyżką minimalnego wynagrodzenia" - dodano.
Programy socjalne
W ocenie organizacji pracodawców, zaplanowany w projekcie budżetu wzrost świadczeń socjalnych odbędzie się kosztem finansowania i rozwoju usług publicznych. "Przede wszystkim, pod hasłem 'inkluzywnego wzrostu gospodarczego' budżet finansuje szereg transferów publicznych, które pozwalają w okresie wyborczym utrzymać wysoki poziom konsumpcji dużych grup społecznych. Lista świadczeń obejmuje między innymi rozszerzenie programu Rodzina 500 plus, program Dobry start czy Leki 75 plus. Strumień świadczeń kieruje się do grup, które – jak pokazują badania – nie zawsze tego potrzebują. Innymi słowy, efektywność kosztowa ewidentnie nie jest tu najistotniejszym kryterium interwencji publicznej" - napisano we wspólnym stanowisku.
Według organizacji "dzieje się to kosztem finansowania i rozwoju usług publicznych, wśród których ochrona zdrowia, edukacja oraz nauka i szkolnictwo wyższe wydają się najbardziej jaskrawymi przykładami".
"W obliczu kryzysu służby zdrowia wzrost wydatków z poziomu 4,9 do 5,0 procent jest dalece niezadowalający. Progres nakładów w nauce i edukacji to odpowiednio 0,08 punktu procentowego i 0,07 punktu procentowego Produktu Krajowego Brutto. Zważywszy na kurczące się zasoby pracy oraz spadającą zdolności Polski do konkurowania ceną, działania na rzecz wzrostu produktywności i innowacyjności polskiej gospodarki zostały po prostu poddane walkowerem" - dodano.
Limit składek
Zdaniem organizacji pracodawców zniesienie limitu 30-krotności to działanie na szkodę gospodarki i systemu emerytalnego. "Przedsiębiorstwa w dziedzinach cechujących się wysoką wartością dodaną – a konkretniej pracodawcy tworzący miejsca pracy wysokiej jakości – zostaną dodatkowo obciążeni kosztami składek proporcjonalnych do wynagrodzeń" - napisano w stanowisku. "Skutki tego zjawiska wykraczają poza projekt budżetu: z uwagi na sztywności na rynku pracy, najpierw skonsumuje to środki przeznaczone na inwestycje (już obecnie na poziomie dalekim od celów zakładanych w SOR), a później obniży międzynarodową konkurencyjność Polski jako lokalizacji zaawansowanych technologicznie i wiedzochłonnych miejsc pracy" - dodano.
Prognozy
Pracodawcy oceniają ponadto, że założenia makroekonomiczne do budżetu są przesadnie optymistyczne. "Jeśli (...) spowolnienie zrealizuje się dość szybko lub zyska na sile, realizacja budżetu będzie zagrożona. Nawet bez wariantu kryzysowego, firmom będzie wyraźnie trudniej sobie poradzić z gorszą koniunkturą gospodarczą, biorąc pod uwagę, że w 2020 roku ich przedsięwzięcia biznesowe zostaną obarczone skokowo wieloma nowymi obciążeniami – trudno bowiem pominąć kwestię niespodziewanego i bezprecedensowego w skali wzrostu płacy minimalnej, wzrostu cen energii, podatku od foliówek czy podatku solidarnościowego" - napisano.
"Dodatkowo zwraca uwagę fakt braku konsekwencji w projekcie budżetu, bowiem z jednej strony w sposób w zasadzie wyczerpujący definiowane są zagrożenia i ryzyka (obszary niepewności) makroekonomiczne, z drugiej strony przyjmuje się, że ich wpływ na realne procesy w polskiej gospodarce nie będzie miał większego znaczenia" - dodano.
Budżet bez deficytu
Organizacje pozytywnie oceniają założony przez rząd brak deficytu, jednak zwracają uwagę na jednorazowe źródła finansowania. "Z jednej strony dostrzegamy jego podstawową zaletę, jaką jest bezprecedensowy brak deficytu. Z drugiej jednak, trudno traktować go w kategoriach narzędzia prowadzenia przemyślanej polityki gospodarczej – wzrost wydatków socjalnych rekompensowany jest jednorazowymi, incydentalnymi źródłami wpływów" - napisano.
Autor: mb//dap / Źródło: PAP