Rosyjski atak na Ukrainę przekłada się bezpośrednio na nasze portfele. Zdaniem ekonomistów droga ropa naftowa i gaz mogą podbić już i tak wysoką inflację. Według Polskiego Instytutu Ekonomicznego w najbliższych miesiącach wzrost cen może osiągnąć dwucyfrowy poziom. To z kolei może zwiastować kolejne podwyżki stóp procentowych, co przekłada się na miesięczne raty kredytów. Słabszy złoty to też nie najlepsza wiadomość dla frankowiczów.
Atak Rosji na Ukrainę to ofiary śmiertelne i ranni. Prezydent Wołodymyr Zełenski w piątek rano przekazał, że pierwszego dnia rosyjskiej inwazji (czwartek) zginęło co najmniej 137 obywateli Ukrainy, a 316 zostało rannych. Straty są także po stronie rosyjskiej. Jednocześnie tysiące osób przekraczają ukraińską granicę w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca.
Rosyjska inwazja będzie ma też wpływ na portfele obywateli państw, które w konflikt nie są bezpośrednio zaaganżowane militarnie, w tym Polaków.
1. Złoty się osłabia
W obecnej sytuacji inwestorzy patrzą w kierunku bardziej bezpiecznych przystani, za które uważane są złoto, frank szwajcarski czy dolar amerykański. Jednocześnie widać ucieczkę od bardziej ryzykownych aktywów, w związku z czym na wartości traci m.in. polski złoty.
W piątek około godziny 17.00 euro kosztowało 4,64 zł, a dolar amerykański 4,13 zł. Tydzień temu obie waluty był tańsze o kilkanaście groszy. Słabnący złoty oznacza, że więcej pieniędzy wydamy np. podczas zagranicznych wyjazdów, czy robiąc zakupy w zagranicznych sklepach internetowych. Więcej zapłacą także firmy, które sprowadzają produkty z zagranicy.
Na parze CHF/PLN obserwujemy poziom w okolicach 4,50. W ciągu ostatnich pięciu dni frank podrożał o ponad 3 proc. Szwajcarska waluta utrzymująca się na wysokich poziomach przekłada się z kolei na wyższe raty kredytów frankowych.
2. Giełdy w dół
Na rynkach kapitałowych panuje duża zmienność. Choć w piątek obserwowaliśmy odrabianie strat na europejskich giełdach, to biorąc pod uwagę cały tydzień, główne indeksy na Giełdzie Papierów Wartościowych są kilka procent pod kreską. WIG20 i WIG w ciągu ostatnich pięciu dni straciły około 8 proc. Oznacza to straty po stronie inwestorów, ale nie tylko.
Tracą również przyszli emeryci, którzy gromadzą środki w ramach Otwartych Funduszach Emerytalnych czy Pracowniczych Planów Kapitałowych. W ich przypadku część środków jest angażowana na rynku akcyjnym. Przy czym negatywny wpływ wojny na rynki będzie się osłabiał w miarę upływu czasu.
3. Drożej na stacjach paliw
Na najwyższych poziomach od 2014 roku utrzymują się ceny ropy naftowej. W piątek wieczorem zarówno ropa typu West Texas Intermediate, jak i Brent utrzymywały się powyżej 90 dolarów za baryłkę. W czwartek ropa Brent i WTI przebiły nawet poziom 100 dolarów za baryłkę. Prognozy na najbliższe miesiące wskazują na możliwośc dalszych wzrostów. Istnieje wyraźne ryzyko osiągnięcia latem ceny 125 dolarów za baryłkę ropy - ocenili analitycy Goldman Sachs w piątkowej nocie.
Wzrost cen ropy naftowej na światowych rynkach, w połączeniu z drogim dolarem amerykańskim, uderzają w portfele kierowców. "Wydawało się, że dzięki obniżce VAT na paliwa przynajmniej do połowy roku możemy zapomnieć o sześciozłotowych poziomach na stacjach paliw. Sytuację diametralnie zmieniła jednak rosyjska inwazja na Ukrainę, która szybko podbiła cenę ropy naftowej do trzycyfrowych poziomów (...)" - napisali analitycy e-petrol.
Z prognoz Biura Maklerskiego Reflex wynika, że w najbliższym czasie za litr benzyny 95 oraz oleju napędowego możemy zapłacić powyżej 6 zł. "W czwartek koło południa średnio za litr benzyny Pb95 i oleju napędowego płaciliśmy w Polsce jeszcze 5,57 oraz 5,62 zł. W piątek rano na większości stacji paliw ceny zbliżają się do średniego poziomu 5,80-5,90 zł/l. Wszystko wskazuje na to, że w perspektywie najbliższych kilku dni za litr benzyny Pb95 oraz oleju napędowego zapłacimy w granicach 5,80-6,20 zł/l w zależności od konkurencji i charakterystyki lokalnego mikrorynku" - wskazało BM Reflex.
4. Inflacja w górę
Wzrost cen surowców, w tym ropy i gazu, może pobić już i tak wysoką inflację. Główny Urząd Statystyczny podał w ubiegłym tygodniu, że wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych (wskaźnik CPI) w styczniu 2022 roku wzrósł o 9,2 proc. w ujęciu rocznym.
Według Polskiego Instytutu Ekonomicznego w najbliższych miesiącach możemy mieć do czynienia z dwucyfrową inflacją. "Rosyjska agresja oznacza, że inflacja przekroczy 10 proc., pomimo tarczy antyinflacyjnej. Stanie się to już w kwietniu lub maju. W 2022 roku ceny wzrosną średnio o 8,8 proc. r/r. To rewizja o 1,2 pkt. w górę względem poprzedniej prognozy" - napisał na Twitterze Jakub Rybacki, ekonomista PIE.
Z powodu konfliktu rosyjsko-ukraińskiego będą rosły ceny surowców rolnych - uważa także starszy ekonomista w Credit Agricole Bank Polska Jakub Olipra. Jego zdaniem najbardziej podrożeją zboża i rośliny oleiste. Wysokie światowe ceny będą się też przekładać na ceny żywności na rynku krajowym.
Analityk podkreślił, że skala wzrostu cen będzie zależała od tego, jak wojna będzie przebiegała i jakie sankcje zostaną wprowadzone. Możliwe jest wiele scenariuszy - dodał.
Według Goldman Sachs dalszy wzrost cen na europejskim rynku towarowym jest realny, dopóki trwa wojna. Zdaniem analityków banków, oprócz ropy naftowej i gazu, widać to będzie na rynku pszenicy, kukurydzy.
5. Raty kredytów
Jeszcze wyższe raty w najbliższych miesiącach mogą również zapłacić posiadacze kredytów hipotecznych w polskiej walucie, choć wśród analityków istnieje pewna wątpliwość, jak na toczącą się wojnę zareaguje Rada Polityki Pieniężnej. Najbliższe posiedzenie RPP zaplanowano na 8 marca. Rada podczas ostatniego, lutego posiedzenia zdecydowała o podniesieniu o 50 punktów bazowych stopy referencyjnej - do 2,75 procent. To najwyższy poziom od czerwca 2013 roku. Decyzje RPP mają wpływ na WIBOR (trzymiesięczny, sześciomiesięczny), co jednocześnie przekłada się na raty kredytów.
Według ekonomistów Banku Pekao atak Rosji na Ukrainę może oznaczać większą skalę podwyżek stóp procentowych. "Widzimy, jak na newsy o konflikcie reagują rynki surowców energetycznych i rolnych. To zapowiedź dalszego wzrostu inflacji i prawdopodobnie również większej skali podwyżek stóp (zobaczymy - dla banku centralnego to ogromny dylemat)" - wskazali w czwartkowym wpisie.
O dylemacie stojącym przed RPP napisali również ekonomiści PKO BP. "Władze monetarne mają jeszcze większy dylemat niż dotąd. Możliwe są dwa warianty reakcji krajowej polityki pieniężnej względem dotychczas oczekiwanego scenariusza: większa ostrożność (zagrożenie dla wzrostu gospodarczego i mniej agresywne akcje głównych banków centralnych); bardziej agresywne normalizowanie poziomu stóp procentowych (ryzyko podsycania inflacji przez presję na PLN i wzrost cen surowców). Nam bardziej prawdopodobny wydaje się wariant pierwszy, szczególnie jeśli deprecjacja PLN nie okaże się duża i trwała" - mogliśmy przeczytać w czwartkowym wpisie.
O dwóch scenariuszach napisał w piątek także Maciej Madej z Domu Maklerskiego TMS Brokers. "Z jednej strony pełnowymiarowa wojna to wysokie ceny surowców, a więc presja inflacyjna i konieczność zacieśniania monetarnego. Dodatkowo wyraźna podwyżka stóp procentowych (nawet jeśli tylko przejściowa) chroniłaby przed znaczącym odpływem kapitału. Z drugiej zaś realnie konflikt zbrojny oznacza spadek PKB i ryzyko głębszej recesji, co implikowałoby luźniejszą politykę banku centralnego" - napisał Madej.
"Patrząc na rynek trudno oczekiwać wsparcia ze strony silnego PLN, który ograniczałby skutki inflacji podażowej (wzrostu ceny surowców importowanych). Sądzę, że w obecnych warunkach NBP bliżej będzie łagodnej polityki wspieranej przez twarde komunikaty o potrzebie silnego złotego" - dodał.
Atak Rosji na Ukrainę - oglądaj program specjalny w TVN24
Źródło: TVN24 Biznes