Widzieliście państwo kiedyś na konferencji prasowej dziennikarza Google albo Mety, który zadaje pytania, licząc się z różnego rodzaju konsekwencjami? - pytał swoich gości we "Wstajesz i wiesz" na antenie TVN24 Rafał Wojda. W czwartek rano ponad 350 mediów z całej Polski zaapelowało do władz o wprowadzenie poprawek do ustawy o prawie autorskim, które wzmocnią wydawców w negocjacjach dotyczących wynagrodzeń z tak zwanymi big techami.
Pod koniec zeszłego miesiąca Sejm odrzucił poprawki proponowane przez wydawców oraz dziennikarzy dotyczące nowelizacji ustawy o prawie autorskim. Teraz ustawa trafiła do Senatu, który zajmie się tą sprawą w trakcie posiedzenia 10 lipca. W związku z tym przedstawiciele polskich mediów postanowili zaapelować do polityków o wprowadzenie niezbędnych zmian do wspomnianych regulacji.
- Widzieliście państwo kiedyś na konferencji prasowej dziennikarza Google albo Mety, który zadaje pytania podczas tej konferencji, licząc się z różnego rodzaju konsekwencjami, no bo nie zawsze pytania zadawane przez dziennikarzy dla polityków są wygodne? - pytał we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 prowadzący Rafał Wojda.
Na pytanie odpowiedział Paweł Nowacki, konsultant Izby Wydawców Prasy, podkreślając, że rolą globalnych platform jest jedynie udostępnianie treści. - Nie widzieliśmy, nie widzimy i nie zobaczymy najprawdopodobniej, dlatego że cała ta sprawa, o której dziś rozmawiamy, dotyczy tego, że inną funkcję pełnią media, szeroko pojęte portale, serwisy internetowe, telewizja, radio, a inną rolę pełnią pośrednicy w dostarczaniu informacji. Google i Facebook są pośrednikami, ale nie twórcami treści.
Prezes Związku Pracodawców Wydawców Cyfrowych Maciej Kossowski zwrócił uwagę na dominującą rolę globalnych koncernów, które pomimo udostępniania treści nie ponoszą żadnych kosztów związanych z ich produkcją.
- Big techy przez lata budowały swoją pozycję i znaczenie w świecie internetu, który dzisiaj jest kluczową częścią każdej aktywności gospodarczej, ale też naszej osobistej. W dużej mierze na podstawie treści, które są tworzone w profesjonalnych redakcjach, gdzie właściciel, wydawca tytułu musi ponosić wszystkie koszty związane z wyprodukowaniem treści. Natomiast te materiały znajdujemy później w wielkich platformach technologicznych, cyfrowych, które stały się gate keeperami, czyli bramami do internetu - wyjaśnił.
Przeczytaj również: Dlaczego uchwalana ustawa o prawie autorskim może oznaczać likwidację wielu mediów
Ogromne zyski platform cyfrowych
Paweł Nowacki ze Stowarzyszenia Praktyków Transformacji Cyfrowej zwrócił uwagę, że większość pieniędzy reklamowych trafia bezpośrednio do podmiotów takich jak Alphabet czy Meta. Jak dodał, wspomniane big techy zarabiają najwięcej, bez ponoszenia kosztów związanych z produkcją treści.
- Warto zwrócić uwagę, że te dwa podmioty, Alphabet, czyli właściciel Google oraz Meta, czyli właściciel między innymi Facebooka na większości rynków wybierają około 60, nawet 70 procent pieniędzy reklamowych. Nie ponosząc kosztów, zarabiają najwięcej, na dodatek z wydawcami nie chcą się dzielić tymi pieniędzmi.
Nowacki podkreślił, że w czwartkowej akcji "chodzi przede wszystkim o wywarcie presji na polityków, żeby pozwolili na doprowadzenie do końca negocjacji o ewentualnym wynagrodzeniu".
"To jest nasze największe rozczarowanie"
Maciej Kossowski przypomniał, że Polska jest trzy lata opóźniona z implementacją przepisów dotyczących prawa autorskiego. Jak dodał, politycy nie wykorzystali jednak tego czasu na uwzględnienie doświadczeń z innych krajów i dopracowanie projektu.
- To prawo, o którym rozmawiamy, miało dobrze, skutecznie, efektywnie uregulować ten temat. Jesteśmy trzy lata opóźnieni z datą implementacji przepisów. Poprzednia ekipa dotknęła tematu, ale nie doprowadziła go do końca przez trzy lata. Jesteśmy ostatnim krajem w Europie, który nie zaimplementował tej dyrektywy do krajowego porządku prawnego - mówił.
- Mieliśmy ogromną nadzieję, że obecny rząd, wprowadzając tę ustawę, uwzględni doświadczenie z innych krajów i będzie rzetelnym partnerem dla wydawców w procesie ustalania zasad tej ustawy. To jest nasze największe rozczarowanie, że w całym procesie legislacyjnym byliśmy ignorowani, ten dialog był znikomy i finalnie rozwiązania zapisane w ustawie są nieefektywne. To znaczy, skazują nas na potencjalne długie spory, negocjacje, procesy o to, żeby dostać to, co nam się prawnie należy - zaznaczył Kossowski.
Media w Polsce zagrożone
Paweł Nowacki podczas rozmowy podkreślił również, że bez szybkiej zmiany przepisów wiele mediów w Polsce może wkrótce zakończyć działalność.
- Jeśli te ewentualne negocjacje z gigantami będą trwały długo, to w tym czasie wiele mediów może w ogóle paść. W tych krajach, w których rządzący próbują to jakość uregulować poza UE na przykład w Kanadzie czy Australii czy Francji w UE, te prace kończą się szybciej. We Francji tamtejszy urząd antymonopolowy nałożył karę Google'owi w wysokości 250 milionów euro za to, że te negocjacje się nie skończyły, czyli nie jest podpisana umowa - ocenił.
- Tak naprawdę my walczymy o demokrację, walkę z fake newsami o to, żeby społeczeństwo miało dostęp do sprawdzonych wiadomości. Szczególnie dzisiaj, w erze dezinformacji, wojny hybrydowej, w trudnym czasie, który jeszcze przed nami. Za moment może zabraknąć tych wiadomości - podsumował Maciej Kossowski.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24