Jedenasty dzień powstania w getcie warszawskim. 29 kwietnia 1943 roku z walczącej dzielnicy kanałami wydostaje się powstaniec Symcha Ratajzer. "Żadnych złudzeń co do przyszłości płonącego getta już nie było. Dalej trwał ostrzał artyleryjski i bombardowanie" – wspomina po latach. "W końcu Niemcy przysłali saperów, którzy podpalali i wysadzali w powietrze każdą piwnicę i każdy bunkier. Było tylko kwestią czasu, kiedy wszyscy zostaniemy pogrzebami żywcem" – mówi. Wróci do getta po walczących.
21-letnia Regina Fuden wyprowadza 40 osób kanałami. Następnie wraca po kolejnych, towarzyszy jej kolega, Szlomo Baczyński. Nie wracają. Prawdopodobnie giną.
Z getta kanałami wydostają się Symcha Ratajzer, pseudonim Kazik, oraz Zalman Friedrich. Chcą zorganizować ewakuację bojowców.
Ratajzer, później Symcha Rotem, tak opisuje ten dzień w książce "Wspomnienia powstańca z warszawskiego getta":
Dwudziestego dziewiątego kwietnia odbyła się narada komendy ŻOB. Byli na niej Mordechaj Anielewicz, Cywia Lubetkin, Michał Rosenfeld i Hersz Berliński. Żadnych złudzeń co do przyszłości płonącego getta już nie było. Dalej trwał ostrzał artyleryjski i bombardowanie. W końcu Niemcy przysłali saperów, którzy podpalali i wysadzali w powietrze każdą piwnicę i każdy bunkier. Było tylko kwestią czasu, kiedy wszyscy zostaniemy pogrzebami żywcem. Po 11, 12 dniach walki większość bojowców jeszcze żyła. Na tej naradzie komenda postanowiła wysłać łączników na aryjską stronę, do Antka, który już od dwóch tygodni znajdował się tam jako przedstawiciel ŻOB. Początkowo podjęto próbę wysłania małej grupy, która miała nawiązać z nim kontakt i zorganizować jakąś pomoc. Niestety, wszyscy jej członkowie zginęli. (...)
"Po nieudanych próbach dowództwo ŻOB postanowiło wysłać na aryjską stronę Zygmunta Frydrycha, członka Bundu, i mnie" – wspomina Ratajzer. "Przedostaliśmy się tunelem przekopanym przez Żydowski Związek Wojskowy (...). Wiedzieliśmy o bitwie, którą członkowie ŻZW stoczyli z Niemcami, a także, że potem postanowili przejść na stronę aryjską, uzgodniwszy te decyzje z polskim podziemiem – AK.
Po jakimś czasie dowiedzieliśmy się, że przeszli tym właśnie tunelem pod ulicą Bonifraterską. Mur wybudowany wzdłuż dzielił ją na dwie części. Nieparzysta strona pozostawała w getcie, a parzysta już po aryjskiej stronie. Szukając wyjścia, natrafiliśmy na ten tunel zupełnie przypadkowo. Zabraliśmy trochę najpotrzebniejszych rzeczy, jakąś koszulę, sweter i coś tam jeszcze. Aż do wejścia do tunelu odprowadzili nas Adolf Hochberg i Lolek. Pożegnaliśmy się z nimi, przeszliśmy przez tunel i wyszliśmy na aryjską stronę. Byliśmy bez dokumentów i całą noc przesiedzieliśmy na strychu" – dodaje "Kazik".
Kobieta ukrywająca się w bunkrze przy ulicy Miłej notuje:
O godz. 4-ej popoł. nieprzyjaciel rzucił granat do naszej piwnicy. (…) W przedniej ścianie utworzyła się dziura wielkości palca, mówi się, że wrócą podłożyć maszynę piekielną. Tak samą noc miał nasz sąsiad, Sowa. U niego granat ręczny urwał dach, Bogu dzięki wszystko poszło szczęśliwie. Dzień był normalny. (…) Zaczyna się myśleć o ucieczce na aryjską stronę. Kto ma możliwość, ten zaczyna się przygotowywać. To są realne myśli, ale nie dla każdego przystępne, gdyż u nas w piwnicy nie ma możliwości utrzymania się na dłuższy czas. Nieprzyjemne powietrze, wszy i ciasnota panuje przede wszystkim. Cóż za tym pozostaje – wyjść i ryzykować życie, czy też tutaj umrzeć?
Generał SS Jurgen Stroop, dowodzący akcją likwidacji powstania w getcie warszawskim melduje: tego dnia ujęto dwa tysiące trzystu pięćdziesięciu dziewięciu Żydów, stu sześciu zabito.
Film "Marek Edelman. Życie. Po prostu"
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: IPN