Dwudziesty drugi dzień walk w getcie. Kanałami na tak zwaną aryjską stronę wychodzi kilkudziesięciu powstańców z Żydowskiej Organizacji Bojowej. Wyprowadza ich Szymon Ratajzer, pseudonim Kazik. W tej grupie jest między innymi Marek Edelman. Wyjście jest ryzykowne, w pobliżu włazu przy ulicy Prostej znajduje się posterunek niemiecki. Bojownicy ŻOB są skrajnie wyczerpani, ma zabrać ich ciężarówka, którą załatwia Władysław Gaik z Armii Ludowej.
Szymon Ratajzer, czyli Symcha Rotem, pseudonim Kazik, wyprowadza kanałami z getta grupę około pięćdziesięciu żołnierzy Żydowskiej Organizacji Bojowej, wśród nich Marka Edelmana, Cywię Lubetkin i Hirsza Berlińskiego. Do walczącej dzielnicy wprowadzają go dwaj pracownicy wodociągów. Tak zanotował we wspomnieniach:
W pewnym momencie powiedzieli, że jesteśmy już w getcie. (...) Podniosłem pokrywę. Naprawdę byłem o kilkadziesiąt metrów od bramy wejściowej do getta przy ulicy Zamenhofa (...). Zacząłem czołgać się na brzuchu aż do Muranowskiej.
"Getto było doszczętnie spalone. Stosy trupów na ulicach, w podwórzach, w ruinach" – relacjonuje.
Wyprowadzana z getta grupa wychodzi z włazu przy ulicy Prostej, zaledwie około 120 metrów od posterunku niemieckiego. Ciężarówkę załatwia Władysław Gaik, pseudonim Kraczek, żołnierz Armii Ludowej. Symcha Rotem wspomina:
Czekaliśmy – zbliżała się godzina dziewiąta i nic. (...) Cała operacja o tej porze stawała się coraz bardziej niebezpieczna. Z drugiej strony było jasne, że jeśli nie wydostaniemy ludzi teraz, to wydajemy ich na wyrok śmierci. (...) Wreszcie nadjechała ciężarówka z "Krzaczkiem" i trzema chłopakami (...). Osłoniliśmy właz na ulicy Prostej, bo na rogu Żelaznej, w odległości jakichś stu metrów, stała warta ukraińsko-niemiecka, która pilnowała małego getta. Podnieśliśmy klapę. Ludzie zaczęli wychodzić (...). Podczas wychodzenia krzyczy do mnie Izrael Kanał, dowódca ŻOB w getcie centralnym: "Kazik, czy jest obstawa? ". Odpowiadam mu: "Ci wszyscy naokoło to jest nasza obstawa" – pokazałem na tłum ciekawskich, który stale rósł i otaczał nas już ze wszystkich stron. (...) Nadszedł oficer polskiej policji i zaraz skierował się do warty niemieckiej. Podszedłem do niego i uprzejmie, ale stanowczo poinformowałem, że tu odbywa się akcja polskiego podziemia i lepiej będzie, żeby zachowywał się tak, jakby niczego nie widział. Posłuchał i zawrócił.
Uratowanych z kanałów zabiera ciężarówka załatwiona przez "Kazika". Bezpiecznie dojeżdżają do lasu niedaleko podwarszawskich Łomianek, tam znajdują schronienie.
"Stawiany przez Żydów opór nie był dzisiaj słabszy" – melduje generał Juergen Stroop, dowódca oddziałów likwidujących powstanie w getcie warszawskim.
Film "Marek Edelman. Życie. Po prostu"
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: IPN