W piątek na ulice Barcelony wyszło ponad pół miliona osób. To efekt protestu przeciwko decyzji hiszpańskiego Sądu Najwyższego w sprawie katalońskich separatystów. Oddziały szturmowe policji przeprowadziły akcję wyparcia bojówkarzy z centrum miasta. Służby medyczne poinformowały, że w nocnych starciach rannych zostało ponad 150 osób.
Piątek był już piątym dniem protestów w Katalonii. W dużych miastach i wielu mniejszych miejscowościach odbyły się marsze sprzeciwu wobec poniedziałkowego wyroku hiszpańskiego Sądu Najwyższego. Wówczas to skazanych na karę od 9 do 13 lat więzienia zostało dziewięciu katalońskich separatystów. Powodem było organizowanie nieuznawanego przez Madryt referendum w sprawie niepodległości Katalonii w 2017 roku.
Barykady z koszy na śmieci i słupów sygnalizacji świetlnej
Katalońska policja poinformowała, że w piątek na ulice Barcelony wyszło ponad pół miliona ludzi, a starcia manifestantów z mundurowymi trwały ponad pięć godzin.
Starcia z policją przy głównej arterii miasta, alei Via Laietana, rozpoczęły się późnym popołudniem w czasie, kiedy w innej części Barcelony odbywała się pokojowa manifestacja przeciwko wyrokowi Sądu Najwyższego.
Policja skierowała na ulice barcelońskiego śródmieścia pojazdy z armatkami wodnymi. Z ich pomocą po północy z Via Laietana wyparto separatystycznych bojówkarzy, a także ugaszono część płonących tam barykad.
Aktywiści po wycofaniu się z dotychczas zajmowanych pozycji przy Via Laietana rozpoczęli tworzenie nowych barykad z koszy na śmieci, znaków drogowych oraz słupów sygnalizacji świetlnej, które wyrywali z chodników.
Organizatorom zamieszek grozi do sześciu lat więzienia
Minister spraw wewnętrznych Hiszpanii Fernando Grande-Marlaska oszacował w piątek, że organizatorami zamieszek w Katalonii jest ok. 400 osób.
- Autorzy przemocy w Katalonii powinni zostać osądzeni z całą surowością - powiedział. Dodał, że wedle hiszpańskiego prawa zorganizowanym grupom grozi do sześciu lat więzienia.
Szef hiszpańskiego MSW zaznaczył, że wśród ponad 100 zatrzymanych przez policję manifestantów dominuje młodzież, a niektórzy z zatrzymanych agresorów to osoby nieletnie.
Policja oskarżana o nadużywanie siły
Część świadków wieczornej interwencji oddziałów szturmowych twierdzi, że w kilku przypadkach nadużyli oni siły oraz działali w sposób nieuzasadniony. Podają przypadki pobicia klientów jednej z tureckich restauracji w centrum miasta, a także starszego mężczyzny, który próbował samodzielnie gasić jedną z barykad.
Radio Cadena Ser poinformowało, że policja omyłkowo zatrzymała w nocy jednego z fotografów gazety "El Pais", który znajdował się na jednej z ulic w tłumie manifestantów.
W nocy z piątku na sobotę doszło również do pobicia przez policję dziennikarza "Catalunya Radio". Zarówno reporter regionalnej rozgłośni, jak i fotograf dziennika "El Pais" ubrani byli w pomarańczowe kamizelki z napisem "Prasa".
Służby medyczne Katalonii poinformowały, że w nocnych starciach w regionie rannych ponad 180 osób, z czego najwięcej w Barcelonie, ponad 150. W zamieszkach w Geronie, Tarragonie i Leridzie ucierpiało po kilka osób.
Kolejny dzień protestu
Od poniedziałku w zamieszkach w Katalonii rannych zostało ponad 300 osób. W środę zmarł w szpitalu 65-letni turysta z Francji, który dostał zawału serca w trakcie zamieszek na lotnisku El Prat w Barcelonie.
W największych katalońskich miastach głównymi uczestnikami zamieszek jest młodzież w wieku akademickim. Wśród niej przeważają członkowie radykalnych Rad Obrony Republiki (CDR), które domagają się natychmiastowego ogłoszenia przez władze Katalonii niepodległości regionu.
Z powodu niepokojów na ulicach przełożono hitowy mecz FC Barcelony z Realem Madryt, tak zwany El Clasico, pierwotnie zaplanowany w stolicy Katalonii na 26 października. Zaproponowany, acz jeszcze niepotwierdzony termin, to 18 grudnia.
Autor: asty, mjz/tr / Źródło: PAP