Czwarty dzień trwa protest głodowy lekarzy rezydentów. Prowadzący głodówkę czują się gorzej, ale nie rezygnują ze swojej akcji. Zapowiadają, że będą protestować do skutku.
Od poniedziałku lekarze prowadzą protest głodowy w hallu głównym Dziecięcego Szpitala Klinicznego przy Żwirki i Wigury. Głodówkę prowadzi około 20-30 osób. Kilku rezydentów przerwało tę formę protestu ze względu na stan zdrowia, na głodówkę decydują się jednak kolejni medycy.
"Dzielnie walczą"
- Te osoby są już zmęczone, osłabione, czują się gorzej. Ale dzielnie walczą dalej, część z nich zgłasza, że będzie protestować do skutku, mocno wierzą w to, że uda się wywalczyć dobrą zmianę w ochronie zdrowia i zwiększyć na nią nakłady – powiedziała w czwartek rzeczniczka Porozumienia Rezydentów OZZL Joanna Matecka.
- Morale jest cały czas mocne, wspieramy się, mamy duże poparcie z zewnątrz. Fizycznie jest już troszeczkę gorzej. Dziś mieliśmy przypadek, że kolega troszkę poczuł się gorzej. Ale mamy koleżankę pracującą w szpitalu, która się nami opiekuje przekonuje z kolei Piotr Matyja.
Planują pikietę
Na piątek lub sobotę rezydenci planują pikietę przed siedzibą resortu zdrowia, by wesprzeć w ten sposób prowadzących głodówkę. Podczas rozmów Radziwiłł zaproponował, by dodatek 1,2 tys. zł do wynagrodzenia objął lekarzy rozpoczynających rezydenturę na trzech kolejnych specjalizacjach, poza sześcioma wskazanymi w przedstawionym tydzień wcześniej projekcie rozporządzenia. Rezydenci odrzucili tę propozycję. Ich zdaniem "wzrost wynagrodzenia lekarzy rozpoczynających specjalizację, a nie tych, którzy ją kontynuują, jest sprzeczny z zasadami solidaryzmu społecznego i tworzy brak zaufania do państwa jako uczciwego regulatora".
- Generalnie staraliśmy się jak najdłużej wytrwać na tym spotkaniu, jak najdłużej prowadzić dialog, żeby przekazać nasze argumenty. Bardzo mocno akcentowaliśmy, że wzrost nakładów na ochronę zdrowia jest niezbędny w obliczu katastrofy, która się dzieje w szpitalach. Z tego, że są zamykane z powodu braków kadrowych i z tego, że demografia polskiego społeczeństwa jest niekorzystna – mówi TVN24 Damian Kotecki, jeden z protestujących lekarzy.
I zaznacza, że mieli ochotę wyjść ze spotkania z ministrem, ponieważ nie miał "zupełnie żadnych propozycji".
Postulaty młodych lekarzy
Protestujący podkreślają, że ich głównym postulatem jest wzrost finansowania ochrony zdrowia do poziomu 6,8 proc. PKB w trzy lata, z drogą dojścia do 9 procent przez najbliższe dziesięć lat. Chcą też zmniejszenia biurokracji, skrócenia kolejek, zwiększenia liczby pracowników medycznych, poprawy warunków pracy i podwyższenia wynagrodzeń. Lekarzy wspierają przedstawiciele innych zawodów zrzeszonych w Porozumieniu Zawodów Medycznych, m.in. fizjoterapeuci, psychologowie i ratownicy. Rezydenci zorganizowali też akcję oddawania krwi pod hasłem "Niech poleje się krew". Krwiodawcom przysługuje dzień wolny od pracy, z którego protestujący korzystali. Według danych MZ w poniedziałek do punktów krwiodawstwa zgłosiło się 552 rezydentów, 410 z nich oddało krew. Radziwiłł zapewniał, że nakłady na służbę zdrowia stale rosną, a w 2017 r. zostanie na ten cel przeznaczone prawdopodobnie 4,73 proc. PKB. - To jest sytuacja absolutnie niespotykana w przeszłości – podkreślał w środę. W czwartek w radiowej Jedynce powiedział, że postulat rezydentów o zwiększaniu nakładów na ochronę zdrowia jest słuszny i rząd go stopniowo realizuje.
Przewidziano podwyżki
W ministerstwie trwają prace nad projektem ustawy gwarantującej systematyczny wzrost finansowania ochrony zdrowia, tak by w 2025 r. osiągnął on poziom 6 procenta PKB. Resort zwraca uwagę, że od 2015 r. nakłady na wynagrodzenia rezydentów i stażystów wzrosły, w 2018 r. mają one osiągnąć prawie 1,2 mld zł. Rezydenci będą otrzymywali wyższe pensje zgodnie z obowiązującą od sierpnia ustawą o minimalnym wynagrodzeniu w służbie zdrowia. Resort proponuje też dodatkowe 1,2 tysięcy złotych dla osób, które rozpoczną rezydenturę na wskazanych przez MZ specjalizacjach, w których brakuje lekarzy.
PAP/kz/b