We wtorek stołeczny sąd znów zajmie się pozwem, w którym znany bokser domaga się przeprosin od znanego świadka koronnego. W tle tej historii jest walka Andrzeja Gołoty z Michaelem Grantem sprzed ponad 17 lat, którą polski pięściarz poddał przed czasem.
To będzie pojedynek wagi ciężkiej. W jednym narożniku Andrzej Gołota - jeden z najbardziej znanych, ale i kontrowersyjnych polskich bokserów. Wróżono mu wielką karierę, ale więcej w niej było rozczarowań niż sportowych sukcesów.
Po drugiej stronie "ringu" Jarosław Sokołowski ps. "Masa" - najbardziej znany z ponad 100 polskich świadków koronnych. I jedyny, który zamiast pozostawać w cieniu, zbija majątek na publikowaniu kolejnych książek, w których wspomina lata swojej działalności w gangu pruszkowskim.
7 milionów do zgarnięcia
I właśnie w jednej z tych książek "Masa" zarzucił Gołocie, że ten celowo przegrał walkę z Michaelem Grantem. Pomysłodawcą jej ustawienia miał być przywódca gangu pruszkowskiego Andrzej K. ps. "Pershing" (dwa tygodnie później zastrzelony w Zakopanem).
Te oskarżenia "Masa" przywołał później w rozmowie z Onetem: - Do zgarnięcia było 7 mln dolarów. Andrzej [Gołota – red.] przekazał też pieniądze "Pershingowi", by ten "zagrał" nimi u buka na Bronxie – mówił.
Powtórzył je jeszcze w wywiadzie dla "Super Expressu".
Rozegrana 20 listopada 1999 roku w Atlantic City walka faktycznie miała zaskakujący dla kibiców przebieg. Gołota miał przewagę, przez cały czas prowadził na punkty, co więcej, jego rywal dwa razy był liczony. A mimo to Gołota przegrał. Kilkadziesiąt sekund przed końcem po bardzo mocnym ciosie Granta polski pięściarz upadł, a gdy się podniósł, poddał walkę.
"Masa" nie przyszedł do sądu
Andrzej Gołota uznał jednak, że słowa "Masy" naruszają jego dobra osobiste i pozwał sławnego świadka koronnego do sądu. Domagał się przeprosin oraz 10 tys. zł wpłaty na fundację im. Feliksa Stamma.
I w pierwszym procesie wygrał. Jednak głównie dlatego, że Sokołowski nie przyszedł do sądu i nie przedstawił żadnych dowodów na poparcie swoich oskarżeń. Tłumaczył, że był chory. Zaświadczenie o chorobie wystawił mu lekarz sądowy, ale ze względu na procedury dotyczące ochrony świadków koronnych policjanci nie zgodzili się przekazać tego zaświadczenia sądowi.
Sąd uznał więc, że "Masa" zrezygnował z prawa do złożenia zeznań w tej sprawie i wydał wyrok bez wysłuchania jego racji. - To na pozwanym ciążył obowiązek wykazania, że jego działanie nie było bezprawne – mówił w kwietniu zeszłego roku sędzia Andrzej Lipiński.
"Masa" złożył jednak sprzeciw od tego wyroku i sprawa będzie toczyć się od nowa. Na wtorek sąd zaplanował pierwszą rozprawę.
Nie był wzywany
W związku z tym, że Sokołowski ma status świadka koronnego, przysługuje mu ochrona. Rozprawom z jego udziałem towarzyszą podwyższone środki bezpieczeństwa. Czy tak będzie również we wtorek podczas procesu z Andrzejem Gołotą? Raczej nie. Jak poinformowano nas w sekcji prasowej Sądu Okręgowego w Warszawie "pozwany nie był wzywany do osobistego stawiennictwa na rozprawę wyznaczoną na 28 marca. W związku z powyższym nie stawi się tego dnia w sądzie".
Piotr Machajski