Prawo i Sprawiedliwość przekonuje, że zamieszanie wokół reprywatyzacji odpowiada prezydent Warszawy. - Być może nie miała właściwego nadzoru nad tym, co w zakresie reprywatyzacji się stało - stwierdziła rzeczniczka klubu parlamentarnego partii Beata Mazurek.
Mazurek odniosła się do afery reprywatyzacyjnej w Warszawie podczas poniedziałkowej konferencji w Sejmie.
- Chciałbym zwrócić uwagę na to, że to media mówią o tym, że w Warszawie była dzika reprywatyzacja, że tak naprawdę była samowolka w przejęciu kamienic czy ziemi. Dobrze się stało, że prezydent podpisał nasza ustawę i dobrze, że sprawy reprywatyzacji w Warszawie będą teraz przebiegały w sposób rzetelny i uczciwy – mówiła rzeczniczka klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości.
Było "złodziejstwo"?
I podkreśliła, że jej zdaniem za całe zamieszanie odpowiedzialna jest Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy. - Ponieważ to ona odpowiada za to, co się dzieje w ratuszu. Nie twierdzę, że dawała przyzwolenie, ale być może nie miała właściwego nadzoru nad tym, co w zakresie reprywatyzacji się stało – przekonywała Mazurek. Z jej informacji wynika, że sprawami zajęło się Centralne Biuro Antykorupcyjne. - Czy nawet złożyło już doniesienie do prokuratury. Poczekajmy na komunikaty z ich strony – powiedziała. Na konferencji padło pytanie, czy może to się skończyć zarządem komisarycznym w Warszawie?
- Nie wiem. Ja bym chciała, że jeśli rzeczywiście doszło do złodziejstwa, o którym piszą media, żeby to złodziejstwo zostało w sposób skuteczny ukarane – odpowiedziała Mazurek.
"To jest dziwne"
W poniedziałek Nowoczesna przypomniała, że zaapelowała w sobotę do Hanny Gronkiewicz-Waltz o szybką reakcję - domagają się wyciągnięcia konsekwencji wobec Marcina Bajko i Jarosława Jóźwiaka. - Smutne jest to, że ta reakcja do tej pory nie nastąpiła. To jest o tyle dziwne, że trudno wyobrazić sobie sytuację, w której dobry gospodarz, prezydent miasta nabiera wody w usta i nie komentuje tak ważnych dla mieszkańców, dla instytucji, którą zarządza informacji – powiedział Pawiej Rabiej, wiceprzewodniczący regionu warszawskiego. Zdaniem Nowoczesnej reakcja powinna być stanowcza. – Być może Platforma Obywatelska odwykła już od odpowiedzialności. Niestety jest tak, że bez zaproponowania takiego rozwiązania pani Hanna Gronkiewicz-Waltz naraża się na zarzuty, że nic nie robi. Sama naraża się na zarzuty, że być może potrzebny jest w Warszawie zarząd komisaryczny albo jakieś rozwiązania szczególne - stwierdził Rabiej.
Ratusz odpowiada
Ratusz twierdzi, że już w 2011 roku ministerstwo podawało informacje o działce przy dawnej Chmielnej 70. - Przed decyzją o samym zwrocie nieruchomości przy Chmielnej 70 pytaliśmy też ministerstwo finansów, co wcześniej nie było normą, czy daną działkę obejmują układ indemnizacyjne czy nie. Wtedy ministerstwo odpowiedziało nam, że nie maja dokumentów, które świadczyłyby, że ta działka została już spłacona – mówi Agnieszka Kłąb, zastępca rzecznika ratusza.
I dodaje, że w ostatnim czasie pojawiły się nowe informacje i postępowanie resortu. Zwrotem nieruchomości zajmował się mecenas Robert Nowaczyk, a ze strony urzędu miasta decyzję podpisał ówczesny wiceszef Biura Gospodarki Nieruchomościami Jakub Rudnicki. - Chciałabym przypomnieć, że pan Jakub Rudnicki został zatrudniony w połowie 2006 roku, czyli w czasie kiedy Warszawą rządził komisarz wyznaczony przez premiera Jarosława Kaczyńskiego. Na kilka dni przed wyborami został awansowany z głównego specjalisty pełniącego obowiązki wicedyrektora na wicedyrektora . Pani prezydent przychodząc tutaj nie zrobiła czystki w urzędzie. Zostawiła również kierownictwo Biura Gospodarki Nieruchomościami – wyjaśnia Kłąb. I przypomina, że kiedy pojawiła się informacja o roszczeniu, które posiadają rodzice Rudnickiego poprosiła o wyjaśnienia, a po odejściu wicedyrektora, pani prezydent zdecydowała o złożeniu zawiadomienia do prokuratury w tej sprawie. - Do dziś prokuratura milczy. Jeśli chodzi o postępowania, chociażby Chmielną 70 czy inne , wiemy doskonale, że tych kontroli chociażby CBA jest wiele w urzędzie, też dotychczas na tyle tysięcy zwrotów nie mamy żadnych informacji, że były nieprawidłowości. Ratusz odniósł się również do zarzutów, że działka zyskała na wartości nawet dziesięciokrotnie, gdy ekipa Hanny Gronkiewicz-Waltz, w 2010 roku na trzy dni przed upływem kadencji uchwaliła plan zagospodarowania dla okolic PKiN. Rzeczniczka podkreśla, że nie był on uchwalany w tempie ekspresowym. Przypomina, że projekt był wyłożony do wglądu od 2007 roku radnych i mieszkańców.
Działka za miliony
To reakcja na artykuł w weekendowym wydaniu "Gazety Wyborczej". Dziennik ujawnił, że nieruchomość wartą 160 mln zł przejął dla swoich klientów mecenas Robert Nowaczyk, którego kancelaria specjalizuje się w sprawach reprywatyzacyjnych. Nowaczyk miał zgłosić roszczenia do 120 warszawskich nieruchomości w imieniu swoim i swoich klientów, a 50 już przejąć. Pod zwrotem podpisał się wiceszef Biura Gospodarki Nieruchomościami (jego szef nie miał odpowiednich pełnomocnictw) Jakub Rudnicki. Niedługo potem odszedł z ratusza. Jak podała "Gazeta", obaj panowie mieli udziały w jednej nieruchomości na południu Polski.
"Wyborcza" opisała też pośpiech w jakim Rada Warszawy uchwaliła plan miejscowy umożliwiający budowę na przejętej działce wieżowca o wysokości ponad 200 metrów. To znacznie podniosło realną wartość działki - poprzedni plan przewidywał niższe budynki.
Sęk w tym, że teren prawdopodobnie nie powinien zostać w ogóle oddany, ponieważ jego przedwojenny właściciel Jan Henryk Holger Martin był obywatelem Danii. Natomiast Dania to jedno z państw, których rząd PRL w latach 50. wypłacił odszkodowania za przejęte tzw. dekretem Bieruta nieruchomości. A to oznaczało, że nie mogą domagać się od polskiego państwa żadnych odszkodowań.
ran/b