Platforma Obywatelska chce zamknąć niektóre szkoły w stolicy, bo jest coraz mniej uczniów. Prawo i Sprawiedliwość protestuje. W Radomiu sytuacja jest dokładnie odwrotna. To PO protestuje, bo władze miasta związane z PiS chcą zamykać placówki.
Mogłoby się wydawać, że Warszawa nie ma zbyt wiele wspólnego z Radomiem. Jednak w sprawach szkolnictwa oba miasta muszą borykać się z trudnym problemem niżu demograficznego.
Próbują poradzić sobie podobnie - poprzez koncentrację i likwidację niektórych placówek. Skala jest nieporównywalna (w Radomiu do zamknięcia przeznaczone są na razie dwie, a w stolicy kilkanaście placówek), a sytuacja każdej szkoły szczególna. Argumenty "za" i "przeciw" likwidacji są jednak podobne. Ciekawe jest jednak to, że w Warszawie szkoły zamyka rządzące PO, a protestuje opozycyjny PiS. W Radomiu odwrotnie.
Warszawa: PO zamyka, PiS protestuje
W stolicy radni Prawa i Sprawiedliwości aktywnie wsparli demonstrację oburzonych zamykaniem placówek szkolnych rodziców. – W takich sprawach jak edukacja, władze powinny słuchać rodziców. Jeżeli ratusz chce oszczędzać, niech zmniejszy liczbę etatów urzędniczych – mówił podczas demonstracji, które odbyły się we wtorek w kilku dzielnicach, radny PiS Jarosław Krajewski.
Władze Warszawy wskazują dwa główne powody reorganizacji oświaty: demograficzny i ekonomiczny: - Każdego roku w gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych ubywa po kilkaset uczniów – mówił Włodzimierz Paszyński, wiceprezydent Warszawy odpowiedzialny za oświatę.
Radom: PO protestuje, PiS zamyka
W Radomiu PiS i Platforma dostały do odegrania podobny scenariusz. Władza planuje likwidację co najmniej dwóch placówek (podstawówki nr 8 i gimnazjum nr 9), a opozycja nie chce się na to zgodzić. Radomscy wybrocy obsadzili tam jednak polityków w odwrotnych rolach.
Dlatego argumenty o niżu demograficznym i oszczędnościach, którymi posługuje się Platforma w stolicy, nie są już tak przekonujące dla Platformy z Radomia: – Łatwiej jest coś zburzyć, niż potem odbudować. To prawda, że liczba uczniów spadła, ale za 5-10 lat, znów zacznie ich przybywać. I co, będziemy budować nowe szkoły w miejscu zlikwidowanych? – denerwuje się Waldemar Kordziński, radny PO.
Radomska PO znalazła się w miejscu warszawskiego PiS. Stołeczną Platofromę zdaje się za to doskonale rozumieć PiS z Radomia. Władze miasta pytane o likwidację szkół sięgają dokładnie po te same argumenty, co władze stolicy: -W 2003 roku było 57 tysięcy uczniów, teraz jest tylko 37 tysięcy. A szkół mamy wciąż tyle samo. Zajęcia w niektórych z nich kończą się o godz. 13, potem budynki stoją puste. To marnowanie publicznych pieniędzy – przekonuje Ryszard Fałek, wiceprezydent Radomia odpowiedzialny za edukację (w wyborach w 2010 roku uzyskał mandat randego z ramienia PiS). – Dlatego proponujemy zmiany, które zracjonalizują wydatki na oświatę – dodaje.
Maciej Czerski
Sprawą zajął się również reporter programu "Tak jest" TVN24.