- Przyczyny awarii na budowanej stacji metra na Powiślu są z grubsza znane – twierdzi dr Stanisław Łukasik, kierownik Zakładu Geotechniki Instytutu Techniki Budowlanej. Jego zdaniem, zdecydowała nieuwaga lub niedostateczna wiedza o tym, jak często mogą występować zmiany na brzegu Wisły.
- Budowniczowie nie do końca byli przygotowani na pewne aspekty geologiczne, która się tam wydarzyły. Zabezpieczenia, które były zastosowane, okazały się niewystarczające. Na skutek przebicia hydraulicznego wdarł się piasek nawodniony - mówi o awarii, do której doszło na budowanej stacji dr Łukasik.
Instytut, w którym pracuje, prowadzi teraz badania na Powiślu, na zlecenie warszawskiego metra.
"Zdecydowała nieuwaga"
Przypomnijmy: w nocy z 13 na 14 sierpnia prace w tym miejscu zostały wstrzymane, po tym, jak woda z piaskiem wdarła się na budowaną stację. W efekcie na kilkadziesiat godzin trzeba było zamknąć pobliski most Świętokrzyski, a wciąż niedostępny dla kierowców jest tunel Wisłostrady, co powoduje ogromne utrudnienia w ruchu.
Co się dokładnie wydarzyło tej feralnej nocy? - W części, którą napotkali istnieje znaczne obniżenie tzw. stropu iłów warszawskich, gdzie zalegają piaski nawodnione. Myślę, że w przekrojach to było, ale jak to zwykle przy dużych budowach bywa, zdecydowała nieuwaga czy niedostateczna wiedza, jak często mogą występować zmiany na brzegu Wisły - twierdzi Łukasik.
Trzeba wypełnić pustkę
- Wykonawca miał narysowane obniżenie, dość wyraźnie. Ale w planach, którymi się posługuje troszeczkę wyżej ten strop iłów był narysowany – zaznacza Łukasik.
- Teraz najszybciej jak się da, w granicach zdrowego rozsądku, trzeba będzie wypełnić pustkę. To jest kwestia czasu i kosztów. To jest niewątpliwie kilka miesięcy, dwa, trzy - ocenia ekspert.
Jak zapewnia prezydent miasta Hanna Gronkiewicz-Waltz, dokładne informacje o sposobie poradzenia sobie z problemem poznamy za kilka dni. Wtedy też dowiemy się dokładnie ile mogą trwać skutki usuwania awarii.
ran/roody