Na wiślanym brzegu leżą potłuczone płyty nagrobne. Zostały wykorzystane do umocnienia przystani promu Turkawka – pisze "Gazeta Stołeczna".
O porozbijanych niemieckich tablicach napisał jako pierwszy autor bloga "Warszawa i ja", internauta weldon.
"Jest w okolicy kilka cmentarzy po niemieckich osadnikach, po Olendrach, zamieszkujących tu od Kępy Kiełpińskiej, aż do Kazunia, więc pewnie to z któregoś z tych, może jakiegoś nieodkrytego do tej pory, jakiegos leżącego na prywatnym terenie, cmentarzyka pochodzą te płyty?" - napisał.
O tym, że stanowią umocnienie brzegu, poinformowali dziennikarzy pasażerowie, korzystający z promu Turkawka. Ci próbowali ustalić, kto je tam ułożył.
Kto to zrobił?
– Nic nie wiem na ten temat. Nie my wzmacnialiśmy ten brzeg – zapewnia w rozmowie z "Gazetą Stołeczną" Igor Krajnow rzecznik Zarządu Transporu Miejskiego, który organizuje rejsy promem.
Stare nagrobki z niemieckimi napisami wraz z gruzem i połamanymi kaflami znajdują się na terenie gminy Łomianki. Urząd wie jedynie, że nad Wisłą ktoś wysypał gruz. - My nie robiliśmy żadnych umocnień. Prawdopodobnie ktoś zrobił to nielegalnie – mówi Sławomir Robakiewicz z gminnego Centrum Informacji i Promocji.
Na to, że winni zbeszczeszczenia nagrobków są mieszkańcy gminy wskazuje Mirosław Lisowski kierownik Nadzoru Wodnego "Żerań". – Jest to prawdopodobnie dzieło mieszkańców Łomianek którzy w tym miejscu cumują łodzie – mówi.
Czekają na raport
Tym miejscem zajęły się służby środowiskowe z Łomianek. Urząd czeka na raport. – Gdy raport będzie gotowy, zapadnie decyzja co dalej robić – mówi w rozmowie z "Gazetą Stołeczną" Rogaczewski.
Sprawą zainteresował się też kurator parafii ewangelicko-augsburskiej w Warszawie. Proponuje przeniesienie nagrobków na jeden z cmentarzy.
W dwudziestoleciu międzywojennym około 30 procent mieszkańców dzisiejszej gminy Łomianki stanowili osadnicy niemieccy - pisze "Stołeczna".
wp/mz