- Sąd nie będzie wymagał, żeby udowodnić na sto procent, że do naruszeń przepisów prawa dojdzie, bo to jest dowód niemożliwy do przeprowadzania. Ustawodawca pozwala zakazać zgromadzenia, kiedy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że coś złego się wydarzy – skomentował decyzję o zakazaniu marszu narodowców mecenas Łukasz Chojniak.
Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz poinformowała w środę, że podjęła decyzję o zakazie marszu narodowców. Padły pytania, czy decyzja, nie jest sprzeczna z uznaniem przez wojewodę wydarzenia za cykliczne i takim zarejestrowaniem go. Do tych wątpliwości odniósł się na antenie TVN24 mecenas Łukasz Chojniak.
Za bezpieczeństwo odpowiada miasto
- Rzeczywiście, zgromadzenia cykliczne jest rejestrowane przez wojewodę, jest do niego zgłaszane. Natomiast kiedy konkretnie dochodzi do zgromadzenia, w zakresie tego cyklicznego spotykania się, nadzór nad bezpieczeństwem, tak samo zgromadzonych, jak i ludzi, którzy mogliby ucierpieć, choć udziału w tym zgromadzeniu nie biorą, spoczywa na organach gminy, w tym przypadku - prezydencie miasta stołecznego Warszawy – powiedział prawnik i dodał, że Hanna Gronkiewicz-Waltz mogła podjąć decyzję o zakazie marszu.
Łukasz Chojniak zwrócił również uwagę, że decyzja została podjęta z odpowiednim wyprzedzeniem. – To jest, wydaje się, prawidłowy ruch ze strony organów, ponieważ procedury są bardzo szybkie i w ciągu 24 godzin decyzja może być zaskarżona do Sądu Okręgowego – zauważył.
Jak ocenił, w sprawie "ważą się dwie racje". - Z jednej strony mamy do czynienia z wolnością zgromadzeń, to jest wartość sama w sobie. Mnie się obecnie ten rodzaj zgromadzeń, które mamy od lat 11 listopada w Warszawie bardzo nie podoba, ale to nie znaczy, że to ma limitować prawo do zgromadzenia się i wyrażenia poglądów – przyznał.
Ostateczna decyzja w rękach sądu
Przypomniał też, że podczas marszów narodowców w ubiegłych latach dochodziło do poważnych incydentów, padały hasła "skandaliczne, ocierające się o rasizm". – Natomiast fakt, że w ubiegłych latach dochodziło do burd, do przemocy, nie wynika automatyczne założenie, że w tym roku znów tak będzie – tłumaczył.
Ocenił też, że ważne jest uzasadnienie decyzji przez ratusz, co będzie wpływało na przekonanie sądu, że marsz może być niebezpieczny.
- Sąd nie będzie wymagał, żeby udowodnić na sto procent, że do naruszeń przepisów prawa dojdzie, bo to jest dowód niemożliwy do przeprowadzania. Ustawodawca pozwala zakazać zgromadzenia, kiedy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że coś złego się wydarzy – zwrócił uwagę.
Dodał też, że w obliczu takich argumentów, organizatorzy mogą wykazywać, że w tym roku będzie inaczej, bezpieczniej. – Jeżeli nie będą w stanie tego wykazać, a ratusz da bardzo mocne podstawy, aby przyjąć takie prawdopodobieństwo, to wówczas taki zakaz się obroni – stwierdził.
Mecenas przypomniał, że jeżeli decyzja się uprawomocni, a marsz jednak wyjdzie na ulice, to będzie niezgodny z prawem.
kz/b