Ratusz nie rezygnuje z projektu szwajcarskiego architekta. Jak dowiedział się portal tvnwarszawa.pl, urzędnicy sprawdzają, czy mogą wycofać się z naliczania kar umownych w zamian za pełne prawa do projektu. Dokończyłby go ktoś inny.
Jak wybrnąć z kryzysu wokół Muzeum Sztuki Nowoczesnej? To pytanie zadają sobie dziś urzędnicy warszawskiego ratusza. Wciąż jest szansa na to, że koncepcja Christiana Kereza zmieni się w projekt budowlany i zostanie zrealizowana. I to pomimo, że w czwartek wiceprezydent Wojciechowicz zapowiedział, że nie ma już takiej możliwości.
Wezmą projekt, zostawią pieniądze?
Ratusz zastanawia się nad rozwiązaniem, które można nazwać "opcją zerową". Miasto odstąpiłoby od walki o kary umowne naliczone ze względu na zerwanie umowy i o pieniądze już wypłacone architektowi. W zamian za to przejęłoby pełnię praw autorskich do koncepcji i niedokończonego projektu. Następne ogłosiłoby przetarg na jego dokończenie. Po uzyskaniu pozwolenia na budowę i wyjaśnieniu sporów dotyczących gruntów na pl. Defilad można by było zacząć budować muzeum.
- Mogę tylko potwierdzić, że analizujemy sytuację i sprawdzamy każdą możliwość. Poprosiliśmy pana Barańskiego (szefa Stołecznego Zarządu Rozbudowy Miasta - red.), by sprawdził, czy taka opcja jest realna z prawnego punktu widzenia - mówi Jarosław Jóźwiak z gabinetu prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Kerez: "Projekt jest Wasz"
To rozwiązanie wymagałoby prawdopodobnie zawarcia umowy przed sądem, do którego trafił pozew miasta przeciwko architektowi, o zapłacenie kar umownych. Sam architekt twierdzi jednak, że miasto... wcale nie musi się z nim porozumiewać. - Z prawnego punktu widzenia projekt należy do inwestora, który za niego zapłacił. Ta część, którą złożyłem w ratuszu, może być wykorzystana w dowolny sposób - mówi Christian Kerez.
I dodaje: - Byłoby mi przykro, gdyby ktoś inny dokończył moją pracę. Ja sam nie zdecydowałbym się pracować nad projektem zaczętym przez kogoś innego.
Karol Kobos
Źródło zdjęcia głównego: MSN