Kilkudziesięciu turystów od czwartku czekało na wylot z Warszawy do Egiptu. Opóźnienia związane były z awarią airbusa A320, który w środę musiał lądować w Bułgarii. Jak tłumaczą przedstawiciele przewoźnika oraz jednego z biur podróży, znalezienie wolnej maszyny w szczycie sezonu jest trudne. Informacje o problemach dostaliśmy na Kontakt24 od internautów.
Pan Piotr powiedział, że wylot z Warszawy do Egiptu miał odbyć się w czwartek o 6 rano, ale już przy odprawie poinformowano turystów o trzygodzinnym opóźnieniu. Ostatecznie po godz. 11 powiedziano im, że lot w czwartek się nie odbędzie.
Turyści mieli zapewniony hotel, a czas wylotu ostatecznie wyznaczono na 17.50 w piątek. - Ponownie przybyliśmy na lotnisko, ale znowu zmieniono nam gate i nagle padła informacja, że być może samolotu znów nie ma. Część osób zareagowała bardzo emocjonalnie i zabarykadowała wejście do gate'u obok, mówiąc, że skoro oni nie mogą odlecieć, to także inny samolot nie odleci - relacjonował pan Piotr.
Jak dodał, sytuacja została opanowana dopiero po interwencji funkcjonariuszy straży granicznej.
Odlecieli dwoma samolotami
Pan Patryk, inny z turystów, którzy godzinami czekali na wylot do Egiptu, powiedział w rozmowie z nami, że część osób odleciała przed godziną 18. samolotem linii Small Planet. - Podzielono nas zupełnie przypadkowo na dwie nierówne grupy. Niektórzy odlecieli, ale reszta około sto osób została na lotnisku bez żadnej informacji - mówił.
- Ostatecznie powiedziano nam, że polecimy samolotem, który jest naprawiany w Katowicach. Wywołało to ogromne napięcie, ponieważ wszyscy myśleli, że to ten sam samolot, który w środę musiał lądować w Bułgarii z powodu awarii - relacjonował z kolei pan Piotr.
ak/aw